Wiecie co? Spacerowanie po Siedliskach trolli z zranioną łapą to zły pomysł. Tym bardziej, jeśli nie wiecie, w którą stronę iść. Na tych bagnach można się łatwo zgubić. Głównym moim celem było dotarcie do mojej nory i opatrzenie rany, ale pomyślałam sobie, że jak już jestem na tych bagnach to zbiorę składniki potrzebne do różnych eliksirów. Co to było? Włos trolla, żabi śluz i pęd magicznej fasoli. Najpierw postanowiłam poszukać trolla i wyrwać mu włos z głowy. Miałam nadzieję, że trolle są lepsze niż gobliny albo krasnoludy. Jeśli myślicie, że trudno zdobyć włos trolla, to mylicie się. Te włosy są wszędzie. Na serio. Występują w wszystkich kolorach, w jakich mogą występować włosy, a nawet więcej. Było dużo blondu, trochę mniej ciemnego i jasnego brązu, czarnego i rudego. Natknęłam się nawet na czerwone i fioletowe. Wzięłam po jednym włosie z każdego koloru. Nie wiadomo, jakie mogą się przydać. Później postanowiłam zyskać żabi śluz. Nie wiedziałam, czy mam zabić żabę, czy zrobić z nią coś innego, aby mieć składnik. Zaczęłam więc szukać pędu magicznej fasoli. Najtrudniej jest znaleźć właśnie ten pęd. Ja znalazłam go w jaskini jednego trolla. Miał on włosy koloru blondu, był wielki i zielony, cuchnęło od niego zgniłym mięsem. I nie był niefajny. Z tego, co zrozumiałam (nie umiem mówić po trollińsku) miał on na imię Ble Błe Ble. Ok, nie wnikam. Niech się trolle nazywają jak chcą, nic mi do tego. Nie wiem, co mnie podkusiło, żeby zapytać tego trolla, czy nie ma przypadkiem pędu magicznej fasoli.
-Ej, słuchaj.-powiedziałam po tym, jak się sobie przedstawiliśmy (nie chcesz znać szczegółów, serio)-Mam już zranioną łapę i naprawdę kiepski humor, więc nie rób mi krzywdy, proszę.
-Łłe, eee, be.-odpowiedział, ale mnie nie zaatakował, więc uznałam, że zrozumiał, o co mi chodziło.
-Nie widziałeś gdzieś tutaj pędu magicznej fasoli?-spytałam, na co troll pokiwał energicznie głową i zaprowadził mnie w głąb jaskini. Tam, na warstwie mchu, w specjalnie nasłonecznionym miejscu, rósł mój składnik. Widocznie ta roślina jest dla trolli bardzo cenna, bo traktują ją z wielkim szacunkiem. Głaszczą i mówią do niej. Nawet ogradzają specjalnym płotkiem, żeby nikt nie mógł się do niej dostać. Głupio było mi zapytać, czy Ble Błe Ble mi ją da, a jeszcze głupiej ukraść. Musiałam się na coś zdecydować. Mój dylemat rozwiązała żaba. Tak po prostu akurat zjawiła się w jaskini i zachciało jej się zeżreć fasolę. Z łatwością przeskoczyła przez płotek i już miała wbić w nią zęby, gdy wrzasnęłam przeraźliwie, by zwrócić uwagę Ble Błe Ble na zaistniałą sytuację. Przerażony troll rzucił się na żabę, ale ta miała dobry refleks. W końcu patrzyłam na szaleńczą gonitwę żaby i trolla. Przewracali półki z różnymi rzeczami, od eliksirów, kiszonych ogórków, przez gałki oczne (ciekawe czyje), kolekcję sztucznych szczęk, po książki i ubrania. Postanowiłam przerwać gonitwę. Zaczaiłam się i skoczyłam na żabę wbijając w nią zęby. Po chwili była już nieżywa. Pożyczyłam od trolla słoiczek i wsadziłam do niego śluz. Troll był tak uradowany, że fasola nie została zjedzona, że postanowił mi ją dać.
-Dziękuję.-podziękowałam jak trzeba, na co troll uśmiechnął się bezzębnym uśmiechem w odpowiedzi. Pożegnałam się. Obiecałam, że wrócę. I zamierzam wrócić. Trolle są spoko. Wzięłam wszystko i poszłam do domu. Jakoś udało mi się trafić. Padłam wyczerpana na moje posłanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz