30 stycznia 2016

Od Rubena CD Liselotte

Nigdy nie zrozumiem kobiet, ale nie podejrzewając ją o nieszczere intencje, posłałem jej uśmiech od ucha do ucha. Napiąłem mięśnie, wyprostowując się przez co wydałem się jeszcze wyższy, niż zwykle. Moje serdecznie spojrzenie przebiegło po pysku Liselotte, analizując go z najdrobniejszymi szczegółami.
- Pod warunkiem, że będziesz mi towarzyszyć – Odparłem, unosząc uszy czekające z zaciekawieniem na jej reakcję.
- Nie ma sprawy. Zawsze i wszędzie – Zuchwale uniosła kąciki ust, machając na boki puszystą kitą. Ruchem głowy wskazałem jej kierunek. Tereny łowieckie znajdowały się najbliżej nas, w dodatku łatwo tam było o szybką zdobycz. Truchtając, lisica mająca krótsze łapy od moich, dzielnie dotrzymywała mi kroku.
- Jesteś mi winna przysługę. Będziesz musiała uratować rycerza z opresji – Powiedziałem w pewnym momencie, spoglądając na nią na poły chytrze, na poły zaś dobrodusznie, z charakterystycznym dla mnie zmarszczeniem brwi. Jakby nie patrzeć nadal twierdziłem, że jednak ją uratowałem. Samica pokręciła z rozbawieniem łepetynką.
- Damie to nie wypada – Odgryzła się. Nasze ślepia błyszczały od iskierek żartu.
- Cóż to? Przecież chwilę temu powiedziałaś, że nie jesteś damą – Skręciłem w skrót, aby szybciej dotrzeć na miejsce, ale oboje musieliśmy siłować się z zaspami uporczywego śniegu, który nie zdążył stopnieć ostatniej nocy.
- Nic takiego nie mówiłam – Zaprzeczyła takim tonem, jakby to było oczywiste.
- Możliwe – Wzruszyłem ramionami, wyprzedziwszy ją nieco, po czym szturchnąłem lekko Lis niby przypadkiem. W odwecie nadepnęła mi na łapę. Rozmawialiśmy jak dobrzy przyjaciele, którzy znają się od lat, choć był to zaledwie jeden dzień.
- Co ty na to, żeby zrobić zakład kto więcej upoluje? – Zapytałem, kiedy po dłuższej, niż mi się z początku wydawało wędrówce znaleźliśmy się u celu.

< Liselotte? > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz