22 stycznia 2016

Od Antilii CD Rubena

Delikatnie kiwnełam głową na znak potwiedzenia zadanego pytania. Nagle zakręciło mi się w głowie i zachwiałam się, o mało nie upadając na ziemie. Ruben zaniepokojony podeszedł szybko, by pomóc stanąć mi na równe łapy. Nadal czułam się źle...
-W porządku? -głos Rubena zdawał się być za gęstą mgłą. Ponownie kiwnełam głową, nie mają sił nawet na wypowiedzenie jednego "tak". Kiedy zrobiłam jeden krok poczułam parażilujący ból, lecz mimo to zacisnęłam zęby. Lis niestety to zauważył bo po moim pysku popłynała strużka czerwonej krwi. Widziałam w jego oczach niepokój i troskę o mnie. Ja jednak nie miałam ochoty wracaćdo jaskini medyków. Posłałam mu spojrzenie, prosząca ,ba błagąca by mnie tam nie zaniósł. Nie miałam ochoty tam wracać. Spojrzałam ku górze. Po kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. Wiedziałam że szykuje się burza, znacznie potężniejsza od poprzedniej.
-Chodźmy stąd. -poprosiłam słabo. Samiec zgodził się. Jednak byłam zbyt słaba na samodzielne stawianie kroków. Ruben to zauważy i postanowił mi pomóc. Jego obecność dodawała mi otuchy, dzięki czemu delikatnie się uśmiechnęłam. Za pomocą lewego skrzydła opadłam się na Rubenie. Chwile później na moim czole rozprysła maleńka kropla deszczu.
-Pośpieszmy się, zanim zacznie mocniej padać. -szepnęłam cicho. Z każdą chwilą padało coraz mocniej. W końcu udało nam się odnaleść suchą jaskinie. Kiedy jednak znaleźliśmy się w jaskini, czułam się coraz gorzej. Z każdym oddechem, płuca odmawiały mi posłuszeństwa.

(Ruben?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz