Wstałam i ustałam obok wilka gotowa do spaceru. Za nim jednak wyruszyliśmy otrzepałam grzywkę ze śniegu i ułożyłam ją na nowo. Uśmiechnęłam się i ruszyłam przodem. Spacer spacerem - można iść gdzie popadnie. Nieważne, że nie znam terenów, aż tak dobrze, ale jakby co to potem będziemy się martwić o powrót. Szłam truchtem, a Ława wlókł się za mną patrząc co wyprawiam. Rozglądałam się dookoła co chwila depcząc resztkę śniegu na ziemi. Raz nawet wpadłam na świerk i zrzuciłam na siebie dużą warstwę śniegu. Basior wtedy tylko stał i śmiał się ze mnie. Rzuciłam mu złośliwe spojrzenie gdy dotarliśmy do lasu.
- Co masz na myśli? - spytał lekko sie niepokojąc o to co tym razem przyjdzie mi na myśl.
- A nic takieego - przeciągnęłam ostatnie słowo przewracając oczami. - Chodź!
Pobiegłam w głąb lasu, a basior za mną. Mijaliśmy co chwila ośnieżone drzewa. Raz małe raz duże. W pewnej chwili stanęłam w miejscu. Wilk o mało na mnie nie wpadł zatrzymując się. Posłał mi pytające spojrzenie. Nie zwróciłam na to większej uwagi i zaczęłam węszyć. Niedaleko nas była nora z zajączkami. Wyczułam kilka młodych i dorosłego osobnika. Wolnym krokiem, łapa za łapą zbliżałam się do nory. Zniżyłam łeb i przymrużyłam oczy. Niemal się czołgałam chcąc pozostać niezauważona. Ława stał i przyglądał mi się. Jego strata. Byłam zaledwie 2 metry od nory schowana za krzakiem z dużą ilością śniegu na korze. Pozwoliło mi się ukryć. Jakiś zając właśnie wbiegł do nory - mój obiad. Skoczyłam szybko i złapałam zająca wbijając mu moje pazury w grzbiet by go unieruchomić. Ofiara była dużym zającem. Złapałam martwe zwierze w zęby i zaniosłam w stronę Ławy.
- Ala Sally - powiedziałam kładąc zwierze.
- Nieźle - odparł.
- Smacznego - oderwałam mu trochę zająca i odłożyłam.
- Dziękuję - mruknął.
Zaczęłam jeść.
<Ława?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz