Przez jakiś czas staliśmy spokojnie w jednym miejscu, jakby delektując się ciszą. Najwyraźniej ani mi, ani poznanej niedawno samicy, nie leżało to w naturze (pomimo mojego zwykłego milczenia wolałem słuchać, niż trwać w milczeniu), więc poczułem ulgę, gdy Daenerys się odezwała:
-Całkiem tu ładnie. Nie?
Kiwnąłem głową. Sam przebywałem tu raczej rzadko, ale to tylko pogłębiło moje przekonanie, że to miejsce jest jakieś takie... niezwykłe. Wiem, jestem dziwny - przecież to tylko tereny łowieckie. No cóż... Rzekomo tylko wariaci są coś warci.
-Czujesz coś? -szepnęła samica, najwyraźniej uważając, że zwierzę czai się gdzieś w pobliżu, i dlatego nie może go spłoszyć, mówiąc głośno. Właściwie też tak uważałem.
Pokręciłem głową i dałem znak łapą, aby ruszała za mną.
Zaczęliśmy się skradać, chowając za drzewami i innymi napotkanymi kryjówkami. Śnieg chrzęścił pod naszymi łapami, a mróz szczypał każdy skrawek ciała, ale nie przejmowaliśmy się tym. Lubiłem zimę. Uśmiechnąłem się.
-Co jest? -zagadnęła, widząc moją minę.
-Nic. Zima -odparłem swoim zwykłym tonem, ograniczającym się zwykle do kilku słów.
Daenerys przez chwilę patrzyła na mnie w niemym zdziwieniu. Po chwili dotarł do niej przekaz, bo powiedziała:
-Ach, lubisz zimę, prawda?
Kiwnąłem głową.
-Ja też -rozmarzyła się. - Jest wtedy tak pięknie wokół!
Znów kiwnąłem głową.
-Ty chyba nie mówisz zbyt wiele, co? -zaśmiała się.
Pokręciłem gwałtownie pyskiem.
-Nie przeszkadza mi to.
Posłała mi promienny uśmiech, a ja zdałem sobie sprawę, że naprawdę ją polubiłem.
(Daenerys? Wybacz, że tyle musiałaś czekać :c )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz