Obudziłam się po długiej nocy. Energia mnie rozpierała. Chciałam się wyrwać z terenów watahy, ponieważ znałam je na pamięć. Gdzie bym nie poszła zawsze kogoś spotkam. Jak nigdy chciałam być samotna tego dnia. Nienawidziłam być sama lecz marzyłam o tym od momentu w którym otworzyłam oczyszczanie .
-Czas się gdzieś dalej przejść...- szepnęłam cicho pod nosem
Wstałam, rozciągnęłam się i wyszłam z jaskini. Dzień był pogodny, a niebo lekko zachmurzone.
~ Ładny dziś dzionek ~ pomyślałam i uśmiechnęłam się biorąc głęboki oddech.
Odrazu zaczęłam biec do najwyższego punktu położonego na terenie na którym mieszkałam. Po dłuższej chwili byłam na miejscu. Rozejrzałam się. Westchnęłam gdy ujrzałam dużą polane na południowym-zachodzie za strumykiem i gęstym lasem.
-Tam będzie cudownie -powiedziałam głośniej
Skierowałam się w tamtym kierunku. Po około 20 minutach dotarłam do granicy stada. Przekroczyłam ja śmiało. Wbiegłam w gestwinę. Zauważyłam jedynie przebłyski słońca.
Nagle pojawiła się rwista rzeka tuż za gąszczem. Koryta rzeki wytworzyły niezbyt ogromną wyspę na środku. Widziałam duże kamienie wokół. Moja ciekawość prowadziła mi jako pierwsza. Użyłam żywiołu i uniosła się nad ziemią.
-Czas odbyć nieodkryty lad...-szepnęłam z glupawy uśmiechem
W jednej chwili pojawiła się na drugim brzegu. Ruszyła dalej. Ptaki śpiewały i fruwały wokoło. Wyglądało to na prawdę cudownie. Drzewa były stare miały ponad 100, a nawet 300 lat. Bardzo dobrze się trzymały. Pnie były potężne i wysokie, korony były rozłożyste z dużą ilością aparatów asymilacyjnych (liści/igieł). Kroczyłam dumnie powoli do przodu. Moją uwagę przykół o wiele większe i okazalsze drzewo od reszty. Podeszłym bliżej i ujrzałam pięknego buka, a raczej bardzo podobne. Był on większy i starszy od pozostałych. Na oko miał ponad 600 lat. Korona była rozrośnięta i gęsta, liście będące na drzewie były koloru ciemno zielonego w paru miejscach na grubszych gałęziach widać było kwiatostany. Wokół unosił się pyłek. Zaniemówiłam. Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć. Wiatr lekko muskał liście po czym słychać było szelest. Pyłek delikatnie prowadzony przez wiatr, cudownie, a raczej magicznie otaczał drzewo. Ptaki przestały śpiewać, zasiadły na drzewach oprócz tego niby buka i obserwowały mnie.
~Gdzieś już widziałam to drzewo... To zachowanie ptaków... Czy to możliwe... ~pomyślałam
-Drzewo Snu... -zaczęłam
Podeszłym bliżej... ptaki nagle zerwały się do lotu. Rzuciły się w moją stronę. Zrezygnowałam z podejścia bliżej i wykonałem zwrot taktyczny. Zaczęłam biec jak najszybciej potrafiłam w jednej chwili wpadłam do wody. Ptaki zrezygnowały z pościgu. Prąd był silny lecz nie sprawił mi dużego problemu choć trzeba było przyznać że trochę znosił. Straciłam sporo energii na przepłynięcie porywistej rzeki. Wyszłam zmęczona i powrót do jaskini zajął mi jakoś około godziny jak nie dłużej. Gdy dotarłam był już wieczór a raczej noc więc poszłam spać. Ten dzień wymagał dużego pokładu energii byłam bardzo zmęczona więc szybko usnęłam myśląc o tym cudownym drzewie.
~Chciałabym mieć dziś cudowny sen...~ pomyślałam z delikatnym uśmiechem ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz