Otworzyłam zaspane oczęta, przecierając je później. Co ja wcześniej
robiłam? A tak, poniewierałam się po stadzie, zawracałam innym głowę i
zniknęłam na kilka dni, ale tylko po to, żeby poszukać jednej roślinki. Od
dawna marzy mi się jakiś mały, zadbany ogródek przed jaskinią, a mimo tego, iż
jestem ogrodnikiem zbyt wiele nie zrobiłam. Wiem, że jest zima i moje
rozważania są co najmniej irracjonalne, ale lubię się zajmować kwiatami i
zrobię wszystko by… Zaraz, czy ja o czymś nie zapomniałam? Dziś miałam iść na
łąki po latorośl złocistej pszenicy. Ale, ale! Nie jest to taka zwykła
pszenica, lecz koloru ciemnego, błyszczącego złota, pszenica o kłosach koloru
cynamonowego miodu (o ile takowy istnieje). Uśmiech jakoś tak automatycznie
pojawił się na mich ustach, gdy kierowałam się w stronę łąk. Z sakiewki, którą
miałam przewieszoną przez ramię, wygrzebałam pogniszczoną mapę, którą podarował
mi Foxy, nasz alchemik. Przejechałam łapą po różnych terenach o czasem
zabawnych, a czasem przerażających nazwach. To czego chciałam można było
znaleźć tylko w jednym jedynym miejscu. Zwinęłam mapę w idealny rulonik i
schowałam ją z powrotem. Pogwizdując wesoło stawiałam łapy naprzód, ku zielonym
wzgórzom do Niczyich Łąk. Śniegu było coraz mniej. Chyba postanowił nas
opuścić, a ta prespektywa trochę mnie smuciła. Najgorsze było to, że
wczesnowiosenne kwiaty mogłyby za wcześnie obudzić się ze snu, co źle wpłynęło
by na ich zdrowie. Wystarczyły prawie dwie godziny swawolnego dreptania przez
las i znalazłam się u jego skraju. Miejsce naokoło wyglądało, jak by nigdy nie
zostało dotknięte przez opady i nigdy ich nie widziało. Wydawało się, że słońce
grzeje tu mocniej, albo otoczenie sprawiało, że nie czułam na sobie zimna
towarzyszącego mi jeszcze parę kroków wstecz. Zaczęłam węszyć i w końcu
trafiłam na zapach łanu zbóż. Poszłam w tamtą stronę, a tam najwyraźniej było
lato- ciepłe i suche. Pszenica miała zgodnie z prawdą kuszące złocistością
kłosy. Zerwałam trochę i ostrożnie, aby niczego nie połamać, zarzuciłam sobie
na grzbiet. Wracając po drodze znalazłam kilka ziarenek, które będę mogła
zasadzić w stadzie. Było mi zimno nawet zanim dotarłam do nory. Weszłam do swojego
mieszkanka i zwinęłam się w ciasną kulkę. Zastanowiłam się i nagle… poderwałam
z entuzjazmem wykrzykując:
- Przecież mogę je zasadzić w swojej norce!
Wiem, że mam nieobecność, ale nie chciałam mieć zaległości w
misjach, bo widzę, że niektórzy się przykładają. Poza tym może uda mi się coś
jeszcze napisać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz