Kolejny dzień w watasze i kolejny dzień użerania się z innymi. Uch czasem to naprawdę wolałbym żeby w tej watasze było tak mało wilków, że nie miałbym takiej wielkiej szansy spotkać kogoś po drodze. Wyszedłem z jaskini i udałem się na polowanie. Niedaleko mnie dostrzegłem stado zająców. Uniosłem brew i bez wahania skoczyłem na większego osobnika. Z łatwością zatapiając kły w jego małej szyi. Gdy był martwy, a reszta stada gdzieś uciekła złapałem go i poszedłem do jaskini. Na miejscu położyłem się i zacząłem jeść. Zimny podmuch wiatru który rozwiał mi sierść przywiał do mnie czyjś zapach. Uniosłem głowę i rozejrzałem się dookoła. Rzeczywiście. Kilkanaście metrów ode mnie jakiś wilk kręcił się nerwowo wokół jakiegoś drzewa. Wstałem i gdyby nigdy nic pobiegłem w jej/jego kierunku. Szybko i niezauważalnie skoczyłem na drzewo, a by przyjrzeć się mojemu gościowi.
< Ktoś? Nie mam złych zamiarów :3 >
< Ktoś? Nie mam złych zamiarów :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz