Zioło schowane w małej szklanej butelce, które trzymałam w pyszczku wylądowało w śniegu pod czas gdy mój mózg zajęty był przetwarzaniem słów Rubena. Co do dobroci serca Dusa nie miałam najmniejszych wątpliwości mimo, że tak skrzętnie to skrywał, jednak w życiu nie przyszło mi do głowy, że mógłby pozwolić mi się o tym przekonać. Może Rubenowi chodziło o to, że ja i Alfa spędzamy ze sobą dużo czasu lecz nie wiedział jak nasza relacja wygląda na prawdę. Gdybym tak niemal obsesyjnie nie starała się nie opuszczać Enceladusa ten z przyjemnością by mnie zostawił. Wyobrażałam sobie, że znosi mnie bardziej z konieczności niż z jakichkolwiek innych powodów. Często wyobrażałam sobie, że jest inaczej, że Enceladus odrzuca maskę władczego i obojętnego lisa specjalnie dla mnie. Marzyłam, że jestem dla niego ważna, jednak nie byłam w stanie ignorować rzeczywistości, która malowała się dokładnie odwrotnie niż moje marzenia.
Niezgrabnie podniosłam butelkę z ziołami i testując wyleczoną łapę pobiegłam do mojej jaskini. Wciąż jeszcze nieco sztywno poruszałam zranioną kończyną jednak bieg nie sprawiał mi już najmniejszego bólu. Postawiłam lek obok mojego posłania upominając samą siebie, żeby przed snem nie zapomnieć go zażyć, jak polecił mi Ruben. Dopiero widząc pomarańczowe promienie chylącego się ku zachodowi słońca zdałam sobie sprawę jak późno się zrobiło. Postanowiłam jeszcze przed zapadnięciem zmroku odnaleźć Enceladusa. Wybiegłam z małej groty i pognałam przez ośnieżony las niepewna gdzie powinnam rozpocząć poszukiwania. Kora wysokich i smukłych sosen odbijała słoneczne promienie sprawiając, że cały las wyglądał niemal magicznie. Odetchnęłam z ulgą kiedy zobaczyłam przechadzającego się między drzewami Alfę. Jego krok był pewny, a lis w samym tym ruchu oddawał swoją władczość pokazując, że ziemia po której stąpa należy do niego. Potruchtałam bliżej zastanawiając się jak wytłumaczę Dusowi fakt, że znów go nawiedzam. Czy nie będzie miał mnie już dość? Wiedziałam, że narzucając mu wciąż i wciąż swoje towarzystwo w końcu sprawię, że mnie odrzuci dając wreszcie do zrozumienia, że nie może ze mną dłużej wytrzymać, ale mimo to nie mogłam się powstrzymać od ciągłego pragnienia spędzania z nim czasu. Nawet jeśli nasze wspólne chwile miały niebawem się skończyć ryzyko jakie wkładałam w ciągłe narzucanie się lisowi było tego warte.
Enceladus?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz