Wędrowałam długo przez gęste zagajniki, pola, lasy, góry. W pewnym momencie zauważyłam pewną osadę. To nie była zwykła osada. Wciągnęłam głęboko powietrze i już wiedziałam
-...ludzie...- rzuciłam cicho pod nosem
Czas się stąd zmywać pomyślałam. Zapach zrobiła się intensywny. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Wskoczyłam na najbliższy kamień i szybko się rozejrzałam. Zauważyłam troje ludzi. Zaczęłam biec jak najszybciej mogłam. Nie wiedziałam co mogą mi zrobić, są nieobliczalni. Nie miałam zamiaru sprawdzać i ryzykować. Biegłam przez las i nagle...
-Co jest do diabła!? -warknęłam
Zostałam zaplątana w siatkę z drutem. Próbowałam się uwolnić, szarpałam się, a drut ranił z każdym ruchem moje ciało.
-Kurde... i co ja mam teraz zrobić!?-zapytałam sama siebie
-Nikt mi nie pomoże...
Zaczęłam gryźć i drapać siatkę... Po dłuższej chwili udało mi się wydostać lecz moje ciało ucierpiało na tym. Ponownie zaczęłam biec dobre 30 kilometrów dalej zobaczyłam strumyk. Podeszłam się napić. Wzięłam parę łyków i przejrzałam się w tafli. Moje odbicie wyglądało strasznie. Na śnieżno-białym futrze liczne plamy krwi. Poczułam, że ktoś jest w pobliżu. Zapach był intensywny.
-Krew...Świeżo zabita ofiara- powiedziałam sama do siebie
Zapach mnie zaciekawił, aż zaczęło mi burczeć w brzuchu. Szłam za zapachem, ostrożna i czujna. Po paru krokach zauważyłam młodego niedźwiedzia, który delektuje się swoją zdobyczą.
-Gdybym nie była poraniona, osłabiona i zmęczona był byś już martwy -pomyślała
Ostrożnie podchodziła, aby przynajmniej kawałek jego zdobyczy posiąść i zjeść. Nagle w krzakach nieopodal mnie zaczął dobiegać hałas. Niedźwiedź odwrócił się i zobaczył mnie. Od razu bez wąchania chciał się na mnie rzucić
-Dzisiejszy dzień to prawdziwa tragedia... Co się ze mną dzieje- warknęłam sobie w myślach biegnąc po kawałek mięsa
zwinnie ominęłam rozwścieczonego zwierza. Ugryzłam spory kawałek mięsa i zaczęłam szarpać. Niedźwiedź uderzył mnie 2 razy pazurami, dosyć głęboko.Cały czas trzymałam kawałek zdobyczy. Uciekłam w gęsty las. Niedaleko dziwnie wyglądającego drzewa. Położyłam zdobycz i rozejrzałam się ostrzegawczo. Zaczęłam jeść będąc czujną. Nagle zerwałam się, zaczęłam warczeć. Moja czujność mnie jeszcze ani razu nie zawiodła. Zza krzaków wyłonił się ten sam niedźwiedź chcąc odzyskać mięsko, które upolował. Podbiegł gwałtownie z podniesioną łapą gotową do ataku. Nie miałam wyjścia musiałam się bronić, no bo przecież ucieczka nie wchodziła w grę. Rzuciłam się na niego, pazury wbiłam w jego plecy, a kły zatopiłam w szyi. Niedźwiedź nie był wdzięczny więc, aby mnie zrzucić uderzył mną o drzewo. Puściłam się i odskoczyłam. Ból jaki czułam był tragiczny. Zaczęłam się krztusić własną krwią.
-Nie mogę z nim walczyć bo mnie zabije...-westchnęłam
Powoli i ostrożnie wycofałam się za sobą miałam to jakże dziwne drzewo. Obserwowałam uważnie każdy ruch przeciwnika. W jednej chwili wskoczyłam na drzewo, akurat w tej samej co zaatakował. Wbił mi pazury w tylną łapę. Zawyłam z bólu. Zabrałam łapę do góry. Niedźwiedź mnie nie dosięgał. Zrobiło mi się słabo, straciłam równowagę i zaczęłam spadać.
-To nie może być mój koniec...-krzyknęłam w myślach
Nagle upadłam, rozejrzałam się to nie było tamto miejsce. Byłam gdzie indziej...
-Co jest? Gdzie jestem? -zdążyłam tylko tyle powiedzieć zanim zemdlałam
< Ktoś dokończy?>
-...ludzie...- rzuciłam cicho pod nosem
Czas się stąd zmywać pomyślałam. Zapach zrobiła się intensywny. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Wskoczyłam na najbliższy kamień i szybko się rozejrzałam. Zauważyłam troje ludzi. Zaczęłam biec jak najszybciej mogłam. Nie wiedziałam co mogą mi zrobić, są nieobliczalni. Nie miałam zamiaru sprawdzać i ryzykować. Biegłam przez las i nagle...
-Co jest do diabła!? -warknęłam
Zostałam zaplątana w siatkę z drutem. Próbowałam się uwolnić, szarpałam się, a drut ranił z każdym ruchem moje ciało.
-Kurde... i co ja mam teraz zrobić!?-zapytałam sama siebie
-Nikt mi nie pomoże...
Zaczęłam gryźć i drapać siatkę... Po dłuższej chwili udało mi się wydostać lecz moje ciało ucierpiało na tym. Ponownie zaczęłam biec dobre 30 kilometrów dalej zobaczyłam strumyk. Podeszłam się napić. Wzięłam parę łyków i przejrzałam się w tafli. Moje odbicie wyglądało strasznie. Na śnieżno-białym futrze liczne plamy krwi. Poczułam, że ktoś jest w pobliżu. Zapach był intensywny.
-Krew...Świeżo zabita ofiara- powiedziałam sama do siebie
Zapach mnie zaciekawił, aż zaczęło mi burczeć w brzuchu. Szłam za zapachem, ostrożna i czujna. Po paru krokach zauważyłam młodego niedźwiedzia, który delektuje się swoją zdobyczą.
-Gdybym nie była poraniona, osłabiona i zmęczona był byś już martwy -pomyślała
Ostrożnie podchodziła, aby przynajmniej kawałek jego zdobyczy posiąść i zjeść. Nagle w krzakach nieopodal mnie zaczął dobiegać hałas. Niedźwiedź odwrócił się i zobaczył mnie. Od razu bez wąchania chciał się na mnie rzucić
-Dzisiejszy dzień to prawdziwa tragedia... Co się ze mną dzieje- warknęłam sobie w myślach biegnąc po kawałek mięsa
zwinnie ominęłam rozwścieczonego zwierza. Ugryzłam spory kawałek mięsa i zaczęłam szarpać. Niedźwiedź uderzył mnie 2 razy pazurami, dosyć głęboko.Cały czas trzymałam kawałek zdobyczy. Uciekłam w gęsty las. Niedaleko dziwnie wyglądającego drzewa. Położyłam zdobycz i rozejrzałam się ostrzegawczo. Zaczęłam jeść będąc czujną. Nagle zerwałam się, zaczęłam warczeć. Moja czujność mnie jeszcze ani razu nie zawiodła. Zza krzaków wyłonił się ten sam niedźwiedź chcąc odzyskać mięsko, które upolował. Podbiegł gwałtownie z podniesioną łapą gotową do ataku. Nie miałam wyjścia musiałam się bronić, no bo przecież ucieczka nie wchodziła w grę. Rzuciłam się na niego, pazury wbiłam w jego plecy, a kły zatopiłam w szyi. Niedźwiedź nie był wdzięczny więc, aby mnie zrzucić uderzył mną o drzewo. Puściłam się i odskoczyłam. Ból jaki czułam był tragiczny. Zaczęłam się krztusić własną krwią.
-Nie mogę z nim walczyć bo mnie zabije...-westchnęłam
Powoli i ostrożnie wycofałam się za sobą miałam to jakże dziwne drzewo. Obserwowałam uważnie każdy ruch przeciwnika. W jednej chwili wskoczyłam na drzewo, akurat w tej samej co zaatakował. Wbił mi pazury w tylną łapę. Zawyłam z bólu. Zabrałam łapę do góry. Niedźwiedź mnie nie dosięgał. Zrobiło mi się słabo, straciłam równowagę i zaczęłam spadać.
-To nie może być mój koniec...-krzyknęłam w myślach
Nagle upadłam, rozejrzałam się to nie było tamto miejsce. Byłam gdzie indziej...
-Co jest? Gdzie jestem? -zdążyłam tylko tyle powiedzieć zanim zemdlałam
< Ktoś dokończy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz