Również się zaśmiałam. Cóż, niektórzy po prostu się nie zmieniają.
-To ja chciałam Cię przeprosić. -Westchnęłam. -To przeze mnie musiałeś...
-Oj, już nie przesadzaj -przerwał mi Ruben, mrugając do mnie. -Nie pamiętasz, że "to ja przerwałem Ci w drzemce na drzewie"?
Chociaż samiec wydawał się być w dobrym nastroju, ja nadal nie byłam udobruchana: ale nie z powodu winy Rubena, ale mojej. Chyba jest ze mną trochę nie w porządku - skoro samiec nie widzi niczego złego w mojej postawie, to dlaczego sama się za nią obwiniam?
Przypomniały mi się słowa pewnego basiora z mojego poprzedniego stada. Mówił, że samice mają wieczne problemy i zwady, podczas gdy samce o wszystkim zapominają, zamiast wypłakiwać sobie oczy. Wówczas go wyśmiałam, ale patrząc na obecną sytuację... Cóż, chyba rzeczywiście miał rację.
-Więc... Wybaczysz mi, Szanowna Pani Liselotte? -zapytał, kłaniając się i omal nie spadając znów w śnieżną zaspę.
-Oczywiście, że tak. Mów mi Atena.
No co? Uznałam, że to takie ugodowe: przecież to ksywka zarezerwowana dla znajomych. No dobra, wprawdzie nagroda za "uratowanie z opresji" marna, ale lepsza, niż nic, nie?
Ruben chyba zrozumiał, że to coś ważnego (może nie dochodźmy do wniosku, jak bardzo), bo posłał mi zaciekawione spojrzenie.
-A czy Ty wybaczysz... -zaczęłam, ale śmiech samca mi przerwał. Spojrzałam na niego ze zdziwieniem. -No co?
-W naszej rozmowie powiedziałem już to z dwa czy trzy razy -zauważył.
Zarumieniłam się i posłałam mu urażone spojrzenie skrzywdzonego zwierzątka, ale po chwili doszłam do wniosku, że nie mogę gniewać się na basiora, z którym dopiero się pogodziłam. Odwieczne prawo natury.
-Korzystając z okazji... Może pomożesz mi w polowaniu? Ostatnio nic nie mogę złapać - zaproponowałam.
Było to oczywiście kłamstwo. W mojej norze leżało kilka zająców, gotowych do zjedzenia w każdej chwili. Uznałam jednak, że kolejna możliwość pomocy damie w opresji jeszcze bardziej poprawi mu humor.
(Ruben? Wybacz, że dopiero teraz odpisuje :c )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz