Rzuciłyśmy się do biegu ścigając umykającego w puszystym śniegu królika. Jego zimowe futerko pokryte było drobinkami lodu, a małe serduszko, które waliło w drobnej piersi pompowało ostatnie krople krwi. Słyszałam jego urywany oddech pod czas gdy płuca łapczywie pochłaniały mroźne powietrze w ostatnich tchnieniach zwierzęcia. W moje głowie zaświtała świadomość władzy jaką ja i Lottie posiadałyśmy w tamtej chwili. To od nas zależało życie królika. To właśnie my mogłyśmy zatrzymać szamotające się serce zwierzątka pozbawiając go życia. Przed zabiciem zawsze napadały mnie takie myśli, jednak wraz z nimi nigdy nie pojawiały się wyrzuty sumienia. Na porządku dziennym jest śmierć i walka o życie. Naturą drapieżnika jest wysysanie życia z mniejszych, słabszych organizmów i nawet gdybyśmy starali się zatrzymać żądzę łowów instynkt nie pozwoli nam przestać zabijać. Wyciągnęłam krok chcąc dosięgnąć już królika i zabić go kończąc tym samym moje rozważania, jednak poślizgnęłam się, a w następnej sekundzie runęłam w zaspę miękkiego puchu. Liselotte zrobiła jeszcze parę susów po czym zatopiła kły w naszym jedzeniu. Wstałam, otrzepałam sierść z płatków śniegu i podeszłam do lisicy uśmiechając się szeroko.
- Pięknie polowanie - podsumowałam zabierając się do jedzenia. Ona tylko skinęła również przeżuwając jeszcze ciepłe mięso. Trwałyśmy w ciszy do puki na obryzganym krwią śniegu nie zostały same kości.
- Co teraz? - zagadnęła z uśmieszkiem błąkającym się na jej pyszczku. Również uśmiechnęłam się szeroko czując jak rodzi się we mnie nadzieja na to, że pomiędzy mną, a Liselotte utworzy się przyjaźń, której nie będzie w stanie zniszczyć czas. Pierwszy raz od długiego czasu miałam na coś nadzieję i to uczucie sprawiało, że miałam ochotę uśmiechać się bez przerwy.
- Mam straszną ochotę zobaczyć jak wygląda całe stado z góry szczególne, że teraz wszystko jest ośnieżone, a śnieg jest po prostu piękne - wyznałam nie mogąc powstrzymać radosnego podrygiwania - Znasz miejsce z którego mogłybyśmy zobaczyć całe stado?
(Liselotte? Przepraszam za opóźnienia!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz