Każdy oddech sprawiał mi ból, a co dopiero stanie czy nawet chodzenie! Po pierwszym kroku zrobiłem grymas, ale starałem się nie dawać za wygraną. Byłem zmęczony i obolały. Szybko się męczyłem i po dziesięciu piekielnie bolących krokach zatrzymałem się i powoli starałem się położyć.
- Nie dam rady... Idź beze mnie. - oznajmiłem wlepiając swój wzrok w pobliski kamień.
- Nie zostawię Cię tu, przecież wataha bez ciebie przestanie istnieć, co jak coś Ci się stanie? - zapytała.
- Bądź spokojna. - odparłem cicho. Cała radość jaka zazwyczaj mnie przepełniała zniknęła w jednym momencie. Jakby ktoś przebił balonik w którym była.
- Zaraz wrócę. - powiedziała i pobiegła w kierunku watahy.
Po kilku minutach usłyszałem wycie nieznanych wilków. Po chwili zobaczyłem całą watahę.
<Ishani?> brak weny ;<
- Nie dam rady... Idź beze mnie. - oznajmiłem wlepiając swój wzrok w pobliski kamień.
- Nie zostawię Cię tu, przecież wataha bez ciebie przestanie istnieć, co jak coś Ci się stanie? - zapytała.
- Bądź spokojna. - odparłem cicho. Cała radość jaka zazwyczaj mnie przepełniała zniknęła w jednym momencie. Jakby ktoś przebił balonik w którym była.
- Zaraz wrócę. - powiedziała i pobiegła w kierunku watahy.
Po kilku minutach usłyszałem wycie nieznanych wilków. Po chwili zobaczyłem całą watahę.
<Ishani?> brak weny ;<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz