- Pewnie - posłałam mu szeroki uśmiech. Łapa ciągle mnie bolała, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Nie wiem czy cieszyłam się bardziej z tego, że ciągle jeszcze żyję czy z tego, że moje życie zawdzięczam właśnie Enceladusowi.
- Dziękuję, że mnie uratowałeś - mruknęłam spuszczając wzrok na wymoszczone suchymi liśćmi podłoże nory samca.
- Niema za co - gdy uniosłam głowę z zaskoczeniem dostrzegłam, że się uśmiecha - Przecież bym cię tam nie zostawił.
Niepewny ton jego głosu pozwolił mi przypuszczać, że nie do końca była to prawda. Nie wiedziałam czy ze względu na własną dumę i honor pomógł mi wtedy czy może nie chciał żebym zginęła z rąk łowców, jednak cieszyłam się, że mnie uratował, nawet jeśli moje życie było mu w tamtej chwili obojętne.
- Może zapolujemy razem? - zaproponowałam bojąc się, że jeśli tego nie powiem Dus mógłby chcieć się ze mną rozstać - Wtedy, kiedy wpadłam w sidła próbowałam złapać coś na śniadanie.
- Jeszcze trochę, a sama zostałabyś śniadaniem - lis zaśmiał się, a był to dźwięk tak przyjemny, że nabrałam nieprzemożnej chęci słuchania go częściej.
- Gdyby nie ty, faktycznie - stwierdziłam wstając i niepewnie opierając ciężar ciała na zranionej łapie. Przez kończynę przeszedł nieprzyjemny dreszcz po którym poczułam mocniejszy ból, jednak nie rezygnowałam z polowania byłam głodna, a poza tym za nic nie chciałam skracać czasu jaki mogłam spędzić z Enceladusem.
- To chodźmy - mruknął samiec patrząc na mnie wyczekująco. Skinęłam szybko i zrobiłam pierwszy krok w stronę wyjścia z nory.
Dus? Czy Hope uda się zapolować?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz