15 stycznia 2016
Od Phase'a- Pustynia studni (event)
Wciągnąłem w płuca gorące powietrze, stawiając łapy na nagrzanym piasku. Już po pierwszych kilku minutach wędrówki po pustyni miałem wrażenie, że promienie słoneczne nadzwyczajnie lgną do mojego ciemnego futra. Ślady w sypkim gruncie tworzyły ścieżkę wyznaczającą drogę do domu, jednak podmuchy wiatru szybko je zacierały. Po niedługim czasie szlak całkowicie zniknął, dlatego starałem się iść wciąż w jedną stronę i kierować pozycją słońca na bezchmurnym niebie. Szklana butelka, zwisająca na długim sznurku wokół mojej szyi, bujała się na boki, obijając o moją klatkę piersiową. Rozglądałem się dookoła, ale wszędzie, gdzie tylko spojrzałem rozciągało się pomarańczowe morze wydm, które w żaden sposób nie mogły mi się przydać. Wiedziałem, że złoty piasek znajdę dopiero po przejściu sporego kawałka pustyni, jednak jak na razie nie było po nim śladu. Tylko drobne ziarenka barwy zachodzącego słońca. Zamierzałem dzisiaj zdobyć dwa składniki – piasek był tym mniej ważnym. Zmierzałem do oazy, która znajdowała się wokół największej studni, w sercu pustyni. Pomyślałem o szumiącej wodzie i zielonych roślinach, które tam zastanę. Momentalnie dosięgło mnie niesamowite pragnienie, więc przeklinając w duchu swoje potrzeby fizjologiczne, odkorkowałem butelkę zębami. Nie pozwoliłem sobie na więcej niż kilka kropli, ale i tak przyniosły one ulgę mojemu językowi. Nie było źle, do upału można się przyzwyczaić… no dobra, nie można. Ta monstrualnie wysoka temperatura sprawiała, że pociłem się jak wół. No sorry, nie moje klimaty! W ogóle przecież nie jestem przystosowany do łażenia po pustyni, jestem pewien, że matka natura stworzyła mnie do czegoś ambitniejszego i przede wszystkim dużo przyjemniejszego (czytaj: chłodniejszego) niż babranie się w żółtym piasku, który w dodatku wygląda, jakby ktoś na niego nasikał… urwałem swój wewnętrzny monolog, zatrzymując się gwałtownie. Podniosłem jedną łapę, żeby spojrzeć na oblepiający ją złoty piasek. Złoty piasek! Mimowolnie uniosłem kąciki pyska, szybko wypijając resztę wody. Wypełniłem butelkę sypkim złotem i dokładnie zakorkowałem. Teraz pozostało jedynie znaleźć oazę… Rozochocony ruszyłem lekkim truchtem. Gdybym tylko mógł użyć mocy, żeby wyczuć płynącą od roślin energię… Niestety, piasek skutecznie tłumił wszelką aurę, nie mogłem nawet wyczuć gruntu. No proszę, moje żywiołowe umiejętności okazały się całkowicie bezużyteczne w tym miejscu. Nagle spod złotych drobinek dobiegł głośny syk. Jak oparzony odskoczyłem od podłużnego kształtu poruszającego się pod piaskiem. Pionowe źrenice rzuciły mi jadowite spojrzenie, a wąż częściowo wyszedł z ukrycia. Zesztywniałem, po czym w ułamku sekundy przeskoczyłem nad gadem. To było głupie, Phase! Masz szczęście, że cię nie ugryzł. A może jednak, skoro gadasz do siebie? Potrząsnąłem gwałtownie łbem, rozluźniając się dopiero, kiedy poczułem pod łapami miękką trawę. Odetchnąłem. Udało się, dotarłem do oazy. Witaj, Zapomniany ogrodzie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz