Teraz wiem
jak to jest paść ofiarą czyjegoś niezbyt udanego żartu. Swoją drogą gdy tylko
znajdę źródło energii, które zasypało otwór, poddam je nowym technikom tortur.
Zamknąłem dźwigające cały dzień powieki, ale nie na długo. Dobrze wiedziałem,
że nie zasnę, bo nie przywykłem do dzielenia z kimś własnej nory. W przeciwnym
kącie wnętrza usłyszałem ruch i sapnięcie, co kazało mi przypuszczać, iż
Suprise także nie mogła zapaść w sen. Przewróciłem oczami w geście dezaprobaty,
przyciskając się mocniej do skalnej ściany, aby zagłuszyć jej obecność własnymi
myślami. Przez moją głowę nie przemknął tuzin zdań, kiedy zmorzyło mnie
zmęczenie. Otwarłszy ślepia nad ranem, rozejrzałem się po jaskini, starając się
zgromadzić sensowne spostrzeżenia. Mimo tego, że pomieszczenie było prawie
zupełnie odcięte od głównego wywierzyska światła, przez szpary w ścianach
przedostawały się nieśmiałe promyki wschodzącego słońca. Ułatwiało to dużo
wydostanie się z pułapki. Podniosłem się z podłogi, tak by nie zasłaniać ,,latarenek”,
ale wtedy z ciemności wyjrzała na mnie para błyszczących oczu. To trochę
pogarszało moją sytuację, gdyż zapomniałem, że nie byłem tu sam.
- Czyli
jesteśmy tu uwięzieni? – Jej zmartwiony głos przeciął mrok, tak że poczułem się
nieswojo. Nie mogłem zobaczyć wyrazu jej pyska, ale pewnie perspektywa zostania
tu ze mną dłużej cieszyła lisicę tak samo jak mnie. Ona również nie mogła
ujrzeć paskudnego grymasu, który pojawił się na moich ustach. Ciekawość jest
pierwszym stopniem do piekła, moja droga. Zignorowałem pytanie, przechodząc
obok niej i starając się dokładnie określić, w którym miejscu stoję. Zirytowany
swoim położeniem, stworzyłem nad sobą płomień ognia, jakby świecy.
- Gdzieś tu
powinno być… - Mruczałem pod nosem bardziej do siebie, niż do niej, macając łapami
puste regały na książki. Zlewając się w jedno z tłem, atramentowa lisica
przyglądała się mi w milczeniu. – mam! – Ucieszyłem się odszukawszy kamienne
pokrętło, które zaraz potem przycisnąłem aż do oporu. Lita skała, tworząca jeszcze
chwilę temu jedną z pionowych powierzchni wnętrza, odsunęła się z ponurym
dźwiękiem tarcia kamieni, ukazując nam ziejący pustką otwór. Zbyt manierycznym
ruchem odwróciłem się w stronę osłupiałej samicy.
- Panie
przodem – Nic nie mogłem poradzić na to, że na mój pysk wstąpił szelmowski
uśmiech. Suprise zawahała się zanim zrobiła krok do przodu.
- Gdzie to
prowadzi? – Zapytała jak zwykle chuchając na zimno. Chyba nie podejrzewała mnie
o to, że mógłbym ją tam wepchnąć, zostawić i skazać na śmierć głodową. Kuszące.
- Korytarz
jest krótki, ale niestety dawno nieużywany, więc ciężko przewidzieć.
Teoretycznie powinien stanowić wyjście ewakuacyjne – Wyjaśniłem kładąc nacisk
na niektóre słowa. Do moich uszu dotarło pełne rezygnacji westchnienie,
skapitulowała i weszła w nieprzeniknioną ciemność. Gdy tylko ruszyłem w jej
ślady, wejście zatrzasnęło się za nami, jakby za wypowiedzeniem zaklęcia.
Płomień nad moim łbem rzucał ciepłe światło na ciasną, wijącą się pod ziemią
wnękę. Szedłem nieco przodem, odszukując w pamięci właściwą drogę. Moje oczy
musiały być już przekrwione od wytężania wzroku. Nie potrafię określić ile tak
maszerowaliśmy, gdy w pewnej chwili nie poczułem podłoża pod przednimi łapami.
Chciałem się wycofać na krawędź, ale było już za późno i grawitacja ściągnęła
mnie w duł głębokiego rowu. Upadłem boleśnie na ubitą ziemię, na domiar złego
usłyszałem na górze przeraźliwy pisk, po czym ciało Suprise upadło plackiem
prosto na mnie. Jęknąłem, nie próbując się nawet spod niej wydostać. Panika
pojawiła się w ślepiach lisicy, gdy zdała sobie sprawę z tego, że na mnie leży.
Odskoczyła prędko w bok, unikając mojego spojrzenia. Dźwignąłem się z trudem na
łapy, sprawdzając czy niczego sobie nie złamałem.
- Spokojnie,
i tak już razem spaliśmy, więc… - Przerwałem, bo zza najbliższego zakrętu
wyglądało nie ulega wątpliwości, że dzienne światło. Paroma susami znalazłem
się u wyjścia. Nareszcie byliśmy wolni.
<
Suprise? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz