- Nie. - Wyraziłem się krótko. Przemawiała przeze mnie obojętność. Spojrzałem na Sally. Zdziwił mnie jej nieposkromiony entuzjazm, o ile można to tak nazwać.
- O co chodzi? - Zapytała. Patrzyłem na nią niezmiennym, kamiennym wzrokiem. Wydawała się zdziwona.
- Nieważne... - Mruknąłem. Podniosłem się z ziemi i potruchtałem w głąb lasu.
Biegłem powoli, nie słychać było moich kroków. Jednak Sally dogoniła mnie. Nie wiedziałem czy mam być wściekły, czy zadowolony, więc zwyczajnie ją zignorowałem i biegłem dalej. Muszę przyznać, że denerwowała mnie obecność wadery. Czemu? To już sprawa mojego charakteru... Jak ciężko czasem zapomnieć o wydarzeniach z przed lat...
-" Czemu nie pamiętam rodziny?" - Pomyślałem nagle. Nie dałem poznać po sobie przygnębienia, na moim pyszczku panoszyła się niezmienna obojętność.
< Sally? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz