27 grudnia 2015

Od Rubena CD Antilii

Wielki Lis, czyli władca stada, bo tak żądał być nazywanym, wybrał mnie do obejścia terytorium i sprawdzenia czy nikt nieproszony się tu nie kręci. Byłem w siódmym niebie mogąc nareszcie w czymś go wyręczyć. To musiało być niezwykle męczące. To panowanie. Z położonymi uszami skradałem się skrajem lasu, bo na jego drugim końcu spostrzegłem jakiś ruch. Zbliżyłem się szybko przy użyciu swojej mocy i zobaczyłem błękitną, skrzydlatą wilczycę, chyba nie do końca zorientowaną na temat miejsca swojego pobytu. Moja szczęka zacisnęła się instynktownie ze złości. Jednym susem byłem przy niej, opuszczając nieco łeb i wlepiając w nią napięte spojrzenie. Na mój widok cofnęła się parę kroków z zaskoczeniem na pysku. Nie zawahałbym się jej zabić, gdybym dostał takie polecenie, ale całe szczęście go nie otrzymałem.
- Ktoś ty? – Niespodziewanie z mojego pyska uleciało nie zwyczajne pytanie, a warknięcie. Chciałem ją przestraszyć, a nie sprawiać wrażenie seryjnego mordercy czy przygłupa. Rozejrzała się, jakby miało to wyjaśniać dlaczego nadal tu jest. Przewróciłem oczami. – Spokojnie, nic ci nie zrobię, chyba że zaraz się stąd nie wyniesiesz. Dostałem polecenie od mojego Alfy, aby sprawdzić okolicę – Na potwierdzenie moich słów przybrałem nieco luźniejszą pozycję.
- Od Alfy? – Zapytała melodyjnym głosem, który odbił się w moich uszach. Była zaciekawiona i chętnie bym jej o nim opowiedział lub po prostu porozmawiał, ale czas mnie naglił.
- Tak. A ty nie powinnaś być na terenie watahy? – Nie potrafiłem powstrzymać pytania. Szczerze intrygował mnie fakt, że ten gatunek zapuszcza się w lisi rewir.
- Jakiej watahy? – Uniosła uszy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.
- Cóż, tu gdzieś dalej jest, ugh, wataha – Rzekłem z najprawdziwszym pragnieniem oddalenia się, skoro zaspokoiłem jej ciekawość. Coś dźgnęło mnie w serce, gdy spostrzegłem jej zagubione spojrzenie. – Właściwie mógłbym cię tam zaprowadzić – Nie wiem co mnie podkusiło, aby jej to zaproponować. Dałem sobie mentalnego kopa i zrezygnowany posadziłem cztery litery na ziemi.
- Naprawdę? – Pojaśniała radością i chyba tyle wystarczyło bym wstał i poprowadził ją ku jaskiniom wilków. Szedłem nieco przed nią, ale doskonale słyszałem każdy jej krok.
- Jestem Ruben – Wypadało mi się przedstawić.

< Antilia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz