Wielki Lis,
czyli władca stada, bo tak żądał być nazywanym, wybrał mnie do obejścia terytorium
i sprawdzenia czy nikt nieproszony się tu nie kręci. Byłem w siódmym niebie mogąc
nareszcie w czymś go wyręczyć. To musiało być niezwykle męczące. To panowanie.
Z położonymi uszami skradałem się skrajem lasu, bo na jego drugim końcu
spostrzegłem jakiś ruch. Zbliżyłem się szybko przy użyciu swojej mocy i
zobaczyłem błękitną, skrzydlatą wilczycę, chyba nie do końca zorientowaną na
temat miejsca swojego pobytu. Moja szczęka zacisnęła się instynktownie ze
złości. Jednym susem byłem przy niej, opuszczając nieco łeb i wlepiając w nią
napięte spojrzenie. Na mój widok cofnęła się parę kroków z zaskoczeniem na
pysku. Nie zawahałbym się jej zabić, gdybym dostał takie polecenie, ale całe
szczęście go nie otrzymałem.
- Ktoś ty? –
Niespodziewanie z mojego pyska uleciało nie zwyczajne pytanie, a warknięcie.
Chciałem ją przestraszyć, a nie sprawiać wrażenie seryjnego mordercy czy
przygłupa. Rozejrzała się, jakby miało to wyjaśniać dlaczego nadal tu jest.
Przewróciłem oczami. – Spokojnie, nic ci nie zrobię, chyba że zaraz się stąd
nie wyniesiesz. Dostałem polecenie od mojego Alfy, aby sprawdzić okolicę – Na potwierdzenie
moich słów przybrałem nieco luźniejszą pozycję.
- Od Alfy? –
Zapytała melodyjnym głosem, który odbił się w moich uszach. Była zaciekawiona i
chętnie bym jej o nim opowiedział lub po prostu porozmawiał, ale czas mnie
naglił.
- Tak. A ty
nie powinnaś być na terenie watahy? – Nie potrafiłem powstrzymać pytania.
Szczerze intrygował mnie fakt, że ten gatunek zapuszcza się w lisi rewir.
- Jakiej
watahy? – Uniosła uszy. Nie takiej odpowiedzi się spodziewałem.
- Cóż, tu
gdzieś dalej jest, ugh, wataha – Rzekłem z najprawdziwszym pragnieniem
oddalenia się, skoro zaspokoiłem jej ciekawość. Coś dźgnęło mnie w serce, gdy
spostrzegłem jej zagubione spojrzenie. – Właściwie mógłbym cię tam zaprowadzić –
Nie wiem co mnie podkusiło, aby jej to zaproponować. Dałem sobie mentalnego
kopa i zrezygnowany posadziłem cztery litery na ziemi.
- Naprawdę? –
Pojaśniała radością i chyba tyle wystarczyło bym wstał i poprowadził ją ku
jaskiniom wilków. Szedłem nieco przed nią, ale doskonale słyszałem każdy jej
krok.
- Jestem
Ruben – Wypadało mi się przedstawić.
< Antilia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz