Co za
niezdara! Wywróciła się tuż pod moimi łapami. Na moim obliczu pojawił się
drwiący grymas, mający wyrażać czystą wzgardę dla tego typu rozrywek. Lisica
odskoczyła ode mnie co rychlej z położonymi uszami. Wlepiła we mnie spojrzenie
tak niewinne, że ciężko było mi je zlekceważyć.
- Rozumiem,
że już zwiedziłaś okolicę i postanowiłaś się rozerwać – Niedbałym głosem
przerwałem niewygodną dla niej ciszę. Zupełnie niewytłumaczalny był dla mnie
fakt, że chciałem być dla samicy mniej przerażający. Wzięło się to od czapy i potwornie
mnie denerwowało. Moja nieosobliwa poddana rozejrzała się na boki, jakby
zastanawiając się czy stosowne będzie udzielenie mi odpowiedzi.
- Ściślej
mówiąc jeszcze nie zdążyłam – Wydusiła półszeptem. Przewróciłem oczami, niech
się wreszcie zdecyduje czy zdąży przeżyć. Powstrzymałem się od kąśliwego
komentarza.
- Może
potrzebujesz pomocy? – Cóż podobnego, obudziły się we mnie jakieś dotąd nieodkryte
pokłady uprzejmości. Choć może zaproponowałem jej pokazanie terenów z tego
względu, że uwielbiam chwalić się własnymi włościami. Hopeless nic nie
odpowiedziała, ale spostrzegłem w jej ślepiach łaknienie czyjegoś towarzystwa. Udałem
się przed siebie celnie przypuszczając, że postanowi ze mną wyruszyć, bo już po
chwili wstydliwie kroczyła u moje boku. Wygiąłem szyję, kątem oka patrząc na
nią wyniośle.
-
Przypuszczam, że jeszcze tutaj nie doszłaś – Zagadnąłem, bo z lasu weszliśmy na
wzgórza ze starymi drzewami pokryte cienką warstewką śniegu. W powietrzu prócz
mgły unosiło się coś mistycznego. Sprawdziłem reakcję lisicy, która w tamtym
momencie z uwagą chłonęła nowy krajobraz. Idealnie. – Oto zagajnik obrad. Nie
silę się wymyślać nazw własnych, więc drzewa postrzegane jako las, najprawdopodobniej
nim są. Nie bez powodu zacząłem od tego miejsca. Skupia w sobie bowiem władzę
najwyższej hierarchii. Tu zbieracie się na obrady, podczas których zmienia się
prawo lub ogłasza istotności. Także wykonuje się egzekucje – Dokończyłem z satysfakcją,
bo samica zwróciła na mnie duże ze zdziwienia oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem.
– Byłaś może nad wodospadem? – Zapytałem, bo oprowadzanie jej zaczęło mi
sprawiać coraz większą radochę.
< Hopeless?
>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz