25 grudnia 2015

Od Enceladusa CD Hopeless

Co za niezdara! Wywróciła się tuż pod moimi łapami. Na moim obliczu pojawił się drwiący grymas, mający wyrażać czystą wzgardę dla tego typu rozrywek. Lisica odskoczyła ode mnie co rychlej z położonymi uszami. Wlepiła we mnie spojrzenie tak niewinne, że ciężko było mi je zlekceważyć.
- Rozumiem, że już zwiedziłaś okolicę i postanowiłaś się rozerwać – Niedbałym głosem przerwałem niewygodną dla niej ciszę. Zupełnie niewytłumaczalny był dla mnie fakt, że chciałem być dla samicy mniej przerażający. Wzięło się to od czapy i potwornie mnie denerwowało. Moja nieosobliwa poddana rozejrzała się na boki, jakby zastanawiając się czy stosowne będzie udzielenie mi odpowiedzi.
- Ściślej mówiąc jeszcze nie zdążyłam – Wydusiła półszeptem. Przewróciłem oczami, niech się wreszcie zdecyduje czy zdąży przeżyć. Powstrzymałem się od kąśliwego komentarza.
- Może potrzebujesz pomocy? – Cóż podobnego, obudziły się we mnie jakieś dotąd nieodkryte pokłady uprzejmości. Choć może zaproponowałem jej pokazanie terenów z tego względu, że uwielbiam chwalić się własnymi włościami. Hopeless nic nie odpowiedziała, ale spostrzegłem w jej ślepiach łaknienie czyjegoś towarzystwa. Udałem się przed siebie celnie przypuszczając, że postanowi ze mną wyruszyć, bo już po chwili wstydliwie kroczyła u moje boku. Wygiąłem szyję, kątem oka patrząc na nią wyniośle.
- Przypuszczam, że jeszcze tutaj nie doszłaś – Zagadnąłem, bo z lasu weszliśmy na wzgórza ze starymi drzewami pokryte cienką warstewką śniegu. W powietrzu prócz mgły unosiło się coś mistycznego. Sprawdziłem reakcję lisicy, która w tamtym momencie z uwagą chłonęła nowy krajobraz. Idealnie. – Oto zagajnik obrad. Nie silę się wymyślać nazw własnych, więc drzewa postrzegane jako las, najprawdopodobniej nim są. Nie bez powodu zacząłem od tego miejsca. Skupia w sobie bowiem władzę najwyższej hierarchii. Tu zbieracie się na obrady, podczas których zmienia się prawo lub ogłasza istotności. Także wykonuje się egzekucje – Dokończyłem z satysfakcją, bo samica zwróciła na mnie duże ze zdziwienia oczy. Uśmiechnąłem się pod nosem. – Byłaś może nad wodospadem? – Zapytałem, bo oprowadzanie jej zaczęło mi sprawiać coraz większą radochę.

< Hopeless? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz