30 grudnia 2015

Od Hopeless CD Enceladusa

Zrobiłam parę kroków zastanawiając się czy na pewno postępuje słusznie. Nie chciałam opuszczać lisa, jednak nie mogłam stać bezczynnie i patrzeć jak mnie obraża. To fakt, że jestem ofermą, której łowy często kończą się niepowodzeniem, ale przecież nie ma prawa mnie osądzać nie mówiąc już o tym, że całkowicie bezpodstawnie. Westchnęłam cicho słysząc jak się oddala. Zatrzymałam się czując jak od natłoku myśli boli mnie głowa. Jeśli dogonię go najprawdopodobniej wyśmieje mnie i nie pozwoli polować wraz z sobą, ale jeśli tego nie zrobię zostanę całkowicie sama. Mogłam oczywiście zaprzyjaźnić się z innym lisem w stadzie, w końcu przybywało ich coraz więcej, jednak miałam niejasne przeczucie, że nawet pochłonięta niezmiernie ciekawą rozmową z kimś innym ciągle myślałabym o Alfie. Jęknęłam z rezygnacją i gotowa na upokorzenie odwróciłam się gwałtownie po czym dogoniłam lisa.
- Dus... - zaczęłam przeklinając w myślach mój niepewny głos i fakt, że właśnie użyłam skrótu od imienia Alfy. Zapewne będzie na mnie z tego powodu zły, jednak skoro zaczęłam już mówić musiałam skończyć.
- Ja... Przepraszam cię za to. Nie chciałam odchodzić tylko...
- Tylko co? - powtórzył udając ton mojego głosu z prześmiewczą nutą - Postanowiłaś wybrać się na spacerek w tamtym kierunku? Rozprostować łapki? Czy po prostu odejść bez mojego pozwolenia?
Znów wezbrała we mnie złość, a tym razem zamiast opcji ucieczki w mojej głowie pojawiła się również możliwość wbicia kłów w łopatkę Enceladusa, jednak szybko wykluczyłam taki obrót akcji. Oddałby mi tak, że przez tydzień nie byłabym w stanie się ruszyć, lub co gorsza zachowałby się jak Dante grożąc mi śmiercią.
- Nie - ton jakiego użyłam tym razem świadczył o tym, że bardzo łatwo może przerodzić się w szczekot - Chciałam opuścić towarzystwo lisa, który mnie obraża...
- Kto ci więc broni? - prychnął, a gdy spojrzałam w jego oczy dostrzegłam błysk zdający się mówić "Ciesz się, że jestem tak łaskawy, że pozwalam ci oddychać". Na chwilę zastygłam w bezruchu zatrzymując się po czym bez zastanowienia skoczyłam na lisa. Powaliłam go na grubą warstwę śniegu, która zalegała dookoła i dopiero gdy znalazłam się nad nim do mojej głowy wdarło się wspomnienie Alfy z poprzedniej sfory chcącego pozbawić mnie życia oraz świadomość, że to co za chwilę nastąpi będzie katastrofalne w skutkach. Wiedziałam, że muszę przygotować się na krzyk i bez wątpienia ból, który byłby w stanie zadać mi Enceladus. Chciałabym cofnąć czas i powstrzymać kotłujące się we mnie emocje, lecz było już za późno. Mogłam tylko czekać na reakcję Dusa.

(Enceladus?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz