Wczoraj dołączyłem o stada lisów. Nie chcę, a by ktokolwiek dowiedział się o mojej przeszłości i ojej prawdziwej postaci. Muszę, się ukrywać. Z resztą od dawna przywykłem do samotności. W końcu moja dusza ma już 28 lat, a ciało lisa 4. Musze wymyślić jakąś historię którą będę wciskał tym durnowatym stworzeniom... Już wiem! Mój ojciec miał taką moc jak ja, a ja ją po nim odziedziczyłem, a potem uciekłem z domu. Głupi głód, jednak wolę być tą zardzewiałą puszką i gnić w niej! Mam teraz wybór: zmienić się w nią, a jak zmienię się z powrotem w lisa, to prawdopodobnie zdechnę z głodu od razu, albo: pójdę na polowanie. Wybiorę tą drugą opcję, ale z małą zmianą. Pójdę komuś zabrać żarło. Nie minęło dużo czasu, a już natknąłem się na jakiegoś lisa ze świeżo upolowaną myszą polną. Zmieniłem się w tą zardzewiałą puszkę i przestraszyłem lisa, a potem zmieniłem się w lisa i zjadłem jego zdobycz. Kiedy kończyłem jedzenie on wrócił.
- Hej! Co ty robisz! To moje! - zawołał.
- Mam Cię znowu wystraszyć? - zapytałem oschle.
- Już się Ciebie nie boję. - oznajmił.
- Ale ja mam kumpli takich jak ja. Którzy szukają tylko zemsty... i pomogą mi, a zwłaszcza jedna... - próbowałem go nastraszyć.
- Nie wierzę, że to byłeś ty. - powiedział.
- To zaraz się przekonasz. - kiedy to wymówiłem zmieniłem się w zwykłego, zardzewiałego, starego bota. Kiedy chciałem powiedzieć: I co? Teraz mi wierzysz? - z mojego pyska (o ile można to tak nazwać) wydobywały się tylko dźwięki zepsutej maszyny. Lis nie dał się przestraszyć. Zmieniłem się w lisa.
- Ale przyjaciół takich jak ty, to już nie masz. - powiedział pewien siebie.
- Jak chcesz, to możemy kiedyś razem się po nich wybrać. - oznajmiłem. - Co ty na to? - dodałem.
- Spoko. - odpowiedział nie wzruszony. Chyba naprawdę mi nie wierzył.
<Phase?>
- Hej! Co ty robisz! To moje! - zawołał.
- Mam Cię znowu wystraszyć? - zapytałem oschle.
- Już się Ciebie nie boję. - oznajmił.
- Ale ja mam kumpli takich jak ja. Którzy szukają tylko zemsty... i pomogą mi, a zwłaszcza jedna... - próbowałem go nastraszyć.
- Nie wierzę, że to byłeś ty. - powiedział.
- To zaraz się przekonasz. - kiedy to wymówiłem zmieniłem się w zwykłego, zardzewiałego, starego bota. Kiedy chciałem powiedzieć: I co? Teraz mi wierzysz? - z mojego pyska (o ile można to tak nazwać) wydobywały się tylko dźwięki zepsutej maszyny. Lis nie dał się przestraszyć. Zmieniłem się w lisa.
- Ale przyjaciół takich jak ty, to już nie masz. - powiedział pewien siebie.
- Jak chcesz, to możemy kiedyś razem się po nich wybrać. - oznajmiłem. - Co ty na to? - dodałem.
- Spoko. - odpowiedział nie wzruszony. Chyba naprawdę mi nie wierzył.
<Phase?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz