Nie
potrafiłem powstrzymać zawiedzionego grymasu, kiedy przypatrywałem się dwóm
stojącym przede mną lisicom. Obie wlepiały we mnie ślepia z przestrachem. W
innych okolicznościach bym się cieszył, ale wtedy zbierało mi się na płacz. Zamrugałem
oczami w nadziei, że to tylko zły sen i zamiast samic stanie przede mną armia
mocarnych lisów, którymi mógłbym postraszyć watahę wilków, bo moja postura
zwykle trwogi nie wzbudza. Ale one złośliwie nadal tkwiły w miejscu, pewno
oczekując, że wypowiem się mądrze na jakiś temat. Jeszcze nic straconego, będą
mi gospodarkę napędzać.
- Dobrze
usłyszałem? Szukacie stada, do którego można dołączyć, nieprawdaż? –
Spoglądałem na nie spod uniesionych brwi i zdobyłem się na czarujący uśmiech,
który miałem zarezerwowany na czarną godzinę. – Lepiej trafić nie mogłyście –
Dodałem nie czekając na ich odpowiedź. Bez względu na to czy chciały zostać i
jakie zrobiłem na nich wrażenie, nie mogły opuścić tych terenów, były już w
moich szponach. – Teraz, skoro znacie już
moje imię, może zdradzicie mi swoje? – Zapytałem z czystej uprzejmości, bo nie bardzo
mnie to interesowało.
- Liselotte –
Przedstawiła się brązowa lisica, w jej głosie dostrzegłem nutę stanowczości.
Ach, ta moja spostrzegawczość, tylko pozazdrościć.
- Hopeless –
Odezwała się cicho druga. Jej spuszczone na ziemię oczy na ułamek sekundy
przykuły moją uwagę.
- Bez zbędnych
formalności zostajecie członkiniami – Rzekłem ze znużeniem, unosząc dumnie
pysk. W hierarchii umieszczę je nieco później, niech się jeszcze przez chwilę nacieszą
wolnością. Nadadzą się w sam raz na opiekunki. – Możecie pozwiedzać okolicę,
ale dobrze radzę uważać na wilki – Poleciłem im. Zupełnie nie wiem czemu
zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, niż rada.
<
Liselotte lub Hopeless? nie zrażajcie się do niego >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz