23 grudnia 2015

Od Enceladusa CD Hopeless

Nie potrafiłem powstrzymać zawiedzionego grymasu, kiedy przypatrywałem się dwóm stojącym przede mną lisicom. Obie wlepiały we mnie ślepia z przestrachem. W innych okolicznościach bym się cieszył, ale wtedy zbierało mi się na płacz. Zamrugałem oczami w nadziei, że to tylko zły sen i zamiast samic stanie przede mną armia mocarnych lisów, którymi mógłbym postraszyć watahę wilków, bo moja postura zwykle trwogi nie wzbudza. Ale one złośliwie nadal tkwiły w miejscu, pewno oczekując, że wypowiem się mądrze na jakiś temat. Jeszcze nic straconego, będą mi gospodarkę napędzać.
- Dobrze usłyszałem? Szukacie stada, do którego można dołączyć, nieprawdaż? – Spoglądałem na nie spod uniesionych brwi i zdobyłem się na czarujący uśmiech, który miałem zarezerwowany na czarną godzinę. – Lepiej trafić nie mogłyście – Dodałem nie czekając na ich odpowiedź. Bez względu na to czy chciały zostać i jakie zrobiłem na nich wrażenie, nie mogły opuścić tych terenów, były już w moich szponach.  – Teraz, skoro znacie już moje imię, może zdradzicie mi swoje? – Zapytałem z czystej uprzejmości, bo nie bardzo mnie to interesowało.
- Liselotte – Przedstawiła się brązowa lisica, w jej głosie dostrzegłem nutę stanowczości. Ach, ta moja spostrzegawczość, tylko pozazdrościć.
- Hopeless – Odezwała się cicho druga. Jej spuszczone na ziemię oczy na ułamek sekundy przykuły moją uwagę.
- Bez zbędnych formalności zostajecie członkiniami – Rzekłem ze znużeniem, unosząc dumnie pysk. W hierarchii umieszczę je nieco później, niech się jeszcze przez chwilę nacieszą wolnością. Nadadzą się w sam raz na opiekunki. – Możecie pozwiedzać okolicę, ale dobrze radzę uważać na wilki – Poleciłem im. Zupełnie nie wiem czemu zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, niż rada.

< Liselotte lub Hopeless? nie zrażajcie się do niego > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz