Moja łapa z głośnym pluskiem zanurzyła się w kałuży błota. Ze wstrętem i lekkim trudem wyciągnąłem ją z obrzydliwej mazi, po czym strzepnąłem. Udało mi się pozbyć jedynie części brązowego paskudztwa, reszta, która została, przykleiła się do mojego futra. Czeka mnie zdrapywanie zaschniętego błota po powrocie, pomyślałem z przekąsem.
Zobaczyłem przed sobą mały staw, pełen zielonej rzęsy na tafli. Nie wyglądało to zachęcająco, w dodatku woda była mętna oraz miała niepokojący kolor. Rozglądnąłem się. Obejście go zajęłoby znacznie więcej czasu... Wzruszyłem łapami, i tak już śmierdzę. Wszedłem do jeziorka, zimna ciecz sięgała mi do podbrzusza. Zacząłem brnąć w mule, chcąc jak najszybciej przedostać się na drugą stronę.
Byłem pewny, że właśnie tędy wiedzie droga! To niemożliwe, żebyś się zgubił, Phase. Czy aby na pewno..? W miarę, jak zagłębiałem się w półmrok bagna, dopadało mnie coraz więcej wątpliwości. Chciałem tylko wrócić do nory, a oczywiście wyszło jak zwykle. W dodatku nie mogłem użyć swoich mocy do odszukania drogi, bo grunt był za grząski. Zakląłem głośno. Usłyszałem trzepot skrzydeł i jakiś spłoszony ptak wzniósł się w powietrze. Zazdrościłem mu w tamtym momencie, chociaż normalnie wolałem trzymać się ziemi.
Nie mając większego wyboru zacząłem podążać dalej, z, miałem wrażenie złudną, nadzieją na chociażby przypadkowe trafienie do domu. Nagle usłyszałem trzask oraz stłumione przekleństwo. Szybko obróciłem łeb w tamtą stronę, strzygąc uszami. Wyprostowałem się jak struna, wypatrując zagrożenia. Zdawało mi się, że przez gęste bagienne opary dostrzegłem jakąś sylwetkę. Nabrałem co do tego pewności, kiedy trochę się zbliżyłem. Postać była większa ode mnie, nie przypominała zwierzęcia, a bardziej... człowieka. Zastygłem w bezruchu, ale już po chwili zacząłem stawiać ostrożne kroki w tył. Na moje nieszczęście stworzenie zaczęło kierować się w moją stronę. Zanim zdążyłem cokolwiek zrobić, znalazło się tuż obok mnie, klnąc szpetnie i głośno. Goblin zauważył mnie dopiero po chwili, po tym, jak skończył wygrzebywać z uszu woskowinę, następnie ją zjadł, po czym popatrzył się na mnie. Jego zniekształconą głowę, przypominającą kształtem krzywe jajko, nie porastał żaden włos, za to mnóstwo brodawek i chyba... grzyb? Wzdrygnąłem się zniesmaczony. Pochylił się w moim kierunku jeszcze bardziej, co tylko uwydatniło garb na jego plecach. Ciało rzeczywiście przypominało sylwetkę człowieka, jednak tylko przypominało. Zdecydowanie za długie ręce oraz wielki, obwisły brzuch. W dodatku jego skóra miała brzydki, groszkowozielony odcień, przywodzący na myśl rozmokłego brokuła. Odsunąłem się nieznacznie, obawiając się spróbować ucieczki.
-Ktoś ty? - zapytał, owiewając mnie niekoniecznie świeżym oddechem.
-Szukam drogi... - zacząłem, ale goblin mi przerwał.
-Drogi? Grumble zna każdą drogę! - ucieszył się stwór i zaklaskał w dłonie, jak dziecko. - Grumble cię zaprowadzi!
Zanim zdążyłem zaprotestować, goblin chwycił mnie swoimi łapskami z długimi, brązowymi pazurami i poniósł gdzieś. Ściskał mnie zdecydowanie za mocno, ale nie odzywałem się na wszelki wypadek.
Nie przypominałem sobie mijanego otoczenia, dlatego przypuszczałem, że jeśli nie niesie mnie właśnie prosto do kotła, to używał nieznanego mi skrótu do dostania się na terytorium stada. Swoją drogą, domyślił się skubany, że do niego należę... Nie było dla mnie mega-dużym zaskoczeniem, iż dotarliśmy na tereny w krótkim czasie. Wydukałem jakieś podziękowanie i wskoczyłem do swojej nory.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz