01 lutego 2016

Od Fortis CD Enceladus

Zmarszczyłam brwi i dokładniej zbadałam obcego mi lisa. Zresztą, by wszyscy jesteśmy prawie tacy sami, zazwyczaj rude futro. Tak, można by tak sądzić, ale jako wilk, czy nawet człowiek. Byłoby to jednakże dość egoistyczne mniemanie. ,,Wszyscy oprócz naszej rasy są tacy sami i źli". Bez sensu.
Wreszcie westchnęłam i burząc tym samym mur odgradzający mnie od innych, lecz dający pewnego rodzaju bezpieczeństwo. Raz kozie śmierć.
- Jestem Fortis. Przybywam ze wschodu. - skrzywiłam się na dźwięk swojego głosu, zaniedbały i ociekający chrypką. Odchrząknęłam: - Jesteś Alfą.. - zdumiałam się i położyłam uszy po sobie, bardziej w akcie szacunku, niźli strachu, ale wyszło, jak wyszło.
- Wiem. - rzekł pewny siebie i pewnej części zadowolony, że już znalazł kogoś, kto nie ma zamiaru go atakować ani się postawić. Wspaniały dzień, prawda? Od razu słychać lepiej, jak rozkosznie ćwierkają ptaszki i świat piękni się bardziej i bardziej. Nie.
- To.. może ja już sobie pójdę. - cofnęłam się, jednocześnie wpadając tylnymi łapami w strumień. - Niech to szlag.. - zaklęłam pod nosem.
- Władam stadem, jeśli dołączyłabyś, pewnie poznałabyś te tereny znakomicie. - zaczął.
Podkuliłam ogon i wskoczyłam na bardziej stateczne podłoże.
- Jestem tu od tygodnia i powinnam się już orientować co i jak. - mruknęłam pod nosem otrząsając łapy nasiąknięte wodą. - A mogę dołączyć? - spytałam głośniej.
- No nie wiem.. jeśli zasłużysz. - zastanowił się chwilę. Uniosłam lewą brew.
- Zawsze potrzeba chociażby wojownika. - orzekłam.
- Zobaczymy, jeśli się sprawdzisz, zostaniesz przyjęta. Ale wojowników mamy pod dostatkiem.
- Mogę być niańką. - zaproponowałam i przeklęłam się w duchu za moje gadulstwo.
- Niańką? - powtórzył. - Nie sądziłem, że ktoś chciałby niańczyć lisięta, zamiast zdobywać chwałę na polu bitewnym.
- Tak. - parsknęłam. - Ale gdy wojownicy polegną, ktoś będzie musiał uratować mioty młodych i ocalić przy tym gatunek. Mam małe doświadczenie w opiece nad młodymi. Zresztą - machnęłam łapą. - sam zadecydujesz.
- Więc.. - przestąpiłam nerwowo z nogi na nogę. - Postanowiłem przyjąć cię na okres próbny. - udałam, że wypuszczam powietrze z ulgi. Moje umiejętności aktorskie są nikłe.
Skrzywił, ale potem rzekł:
- Chodź za mną. Pokażę ci naszą małą stolicę. - wystrzelił naprzód prostując ogon. Bez zająknięcia dołączyłam do niego. Po kilku minutach zapadania się w mokrym śniegu, znaleźliśmy się na skraju jakiegoś lasu. Wchodząc dalej poczułam setki zapachów, a nos za wibrował. Enceladus parsknął na to i szedł dalej swoim dumnym, sprężystym krokiem. Wreszcie trafiliśmy na jakiegoś skocznego lisa, który zasalutował Alfie i leciał dalej. Wreszcie niedaleko niewielkiego żwirowiska dostrzegłam kilka wejść do nor. Przykrywały je poniekąd korzenie, ale dalej wydawały się zamieszkałe. Dalej było kilka kolejnych norek, a może nawet to awaryjne wyjścia z tamtych? To trzeba by sprawdzić później..
Enceladus z dumą podszedł do okazałego wejścia, pewnie do swego "niewielkiego" królestwa.
- Oto i one. - zmrużył oczy i wsunął się do środka, zrobiłam to samo i otoczyły mnie dość gęste ciemności. Podążałam jednakże mając na uwadze instynkt budowniczego tuneli i dość sprawnie poruszałam się w środku. Wreszcie znalazłam się w miejscu, gdzie miał się znajdować mój pokój. Wyścieła się go mchem i trawą, będzie przytulnie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się raźno i zwinęłam w kłębek, byłam po prostu zmęczona.
<Enceladus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz