27 lutego 2016

Od Liselotte CD Hopeless

-No, nie wiem - mruknęłam. - Może wtedy przynajmniej nie nazywano by mnie Ateną?
-Nie podoba mi się to przezwisko? Przecież sama go używasz? -zdziwiła się.
Pokręciłam bezradnie głową.
-Sama już nie wiem. Chyba powinnam być z niego dumna, prawda? Bogini mądrości i wojny... To chyba tytuł, na który trzeba zasłużyć. Ale to, co zrobiła z Arachne... Albo jej srogi charakter... No co?
Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że Hopeless wpatruje się we mnie z pełnym satysfakcji uśmiechem na mordce.
-Ty chyba masz wykutą wiedzę z wszystkich dziedzin - uznała. - Świetne rozeznanie w terenie. Przedtem gadałaś mi o stratusach nebulocośtam, mogące spowodować preacicośtam. Teraz Mitologia. Nie zdziwię się, jeśli zaraz wyskoczysz mi z dokładnym imieniem, nazwiskiem i latami urzędowania pięćdziesiątego prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Skrzywiłam się.
-Po pierwsze, stratus nebulosus. Po drugie, praecipitatio. Po trzecie, nie było pięćdziesiątego, Barack Obama jest czterdziesty czwarty...
-Widzisz! Masz w głowie Encyklopedię, a jeszcze zastanawiasz się, czy nie lepiej mieć pustą czaszkę, tak jak ja.
-To teoretycznie niemożliwe, gdyż wówczas... -Ujrzałam jej spojrzenie w stylu "znowu?!", więc zamilkłam. - Cóż, taka już nasza natura. Ten kto jest mądry, chce być piękny, ten, kto jest piękny, chce być mądry...
-Ty masz i to, i to. - Hope najwyraźniej starała się mnie dowartościować.
-To była przenośnia. -Westchnęłam.
-Tak samo jak to o pustej czaszce! - obruszyła się.
Przez chwilę panowało pełne grozy milczenie, podczas którego mierzyłyśmy się wzrokiem niczym policjant, który od dłuższego czasu nie wypisał żadnego mandatu. W końcu obie, niczym kompletnie nawalone dziwaczki, jednocześnie wybuchnęłyśmy śmiechem. Pewnie każdy, kto jest wystarczająco normalny, teraz uciekłby gdzie pieprz rośnie, a w każdym razie nie rosną zioła, które według niego z pewnością przedawkowałyśmy.
Myślę, że gdyby sama Atena nas teraz zobaczyła, załamałaby się nad tym, jak tępym trzeba być, aby nazwać mnie jej imieniem.
W końcu udało mi się stłumić śmiech, który brzmiał chyba bardziej jak rechot zamkniętej w mikrofalówce żaby.
-Chyba powinnaś przemyśleć swoją teorię o mojej inteligenci - wydusiłam w końcu z siebie.

(Hope? :3 )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz