27 lutego 2016

Od Liselotte CD Phase'a

Wydęłam kąciki ust.
-Dus'owi zdarza się zapominać imiona swoich członków.
Podniósł z niedowierzaniem brwi.
-Pomylił "Atena" z "Liselotte"? Uderzające podobieństwo - mruknął sarkastycznie.
Wzruszyłam ramionami.
-Daruj sobie - polecił. - Jesteś za mądra, aby uwierzyć, że zdołam się nabrać.
Nie potrafiłam powstrzymać kącików moich warg, które nie wiedzieć czemu musiały akurat teraz powędrować w górę. Czy zrobił to przypadkowo, czy specjalnie, Phase właśnie mnie skomplementował.
-No dobra, Panie Wszystkowiedzący -warknęłam. - Atena to moja ksywa.
-Tyle, to zdążyłem się domyślić, Mądralińska.
Rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
-Dowiem się wreszcie? - udał znudzony głos, co jeszcze bardziej doprowadziło mnie do szału.
Wyraziłam się jasno jednym słowem, na którego dźwięk moja matka z pewnością zasłoniłaby dłonią usta, a tata kazał mi siedzieć w jaskini przez resztę życia lub ewentualnie rzucić mnie lwom na pożarcie. Takie dwa typowe rodzinne zachowania.
-Ta cecha raczej nie upodabnia Cię do Ateny -zauważył rzeczowo.
-Co masz na myśli, Panie Wszystkowiedzący? - starałam się, aby mój głos nie brzmiał jak lew szykujący się do zatopienia kłów w swojej ofierze, ale chyba nie za bardzo mi się to udało.
-No... Wybuchowość.
Cieszyłam się, że nie znajduję się na konkursie "Najbardziej Czerwony Pomidor Roku", bo z pewnością bym go wygrała.
Najchętniej i najbardziej prymitywnie rzuciłabym się teraz na Phase'a i zatopiłam w nim kły niczym tyranozaur, ale jakaś bardzo odległa cząsteczka mnie podpowiadała mi, że to mogłoby się spotkać z minimalnie nieprzyjaznymi komentarzami.
-Wybacz. Każdy ma jakieś wady - Wzruszyłam ramionami, jakby ta wada w ogóle mnie nie dotknęła.
Phase pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet.
Wolałam nie wnikać, co ma na myśli. Sama nigdy nie zrozumiem facetów.
-Łatwo Ci mówić, bo Twój charakterek jest idealny - prychnęłam.
W odpowiedzi zaśmiał się tak, że rozejrzałam się wokół, jakby szukając wokół najlepiej strzeżonego psychiatryka.
-Idealny? -powtórzył, nadal się śmiejąc. - Oj, oj, Mądralińska, jeszcze wiele o mnie nie wiesz.
Rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie, licząc, że opowie coś więcej. Ale milczał.
-Hmm, na razie wykazałeś obojętność, zdolność zachowania spokoju, złośliwość i arogancję - zaczęłam wymieniać.
Tym razem to on spojrzał na mnie z podziwem.
-Mam się bać? Ty chyba śledzisz każdy mój ruch.
Uśmiechnęłam się.
-Z jakiegoś powodu nazwano mnie Ateną.
-Jak dla mnie bardziej pasuje bóg Widzącywszystko. Chyba, że opowiesz mi o bitwie pod Kircholmem.
-Wybuchła 27 września 1605 roku w trakcie...
-Dobra, skończ. To coś takiego w ogóle istniało?
-Oczywiście. Należało do jednych...
-Koniec. Żałuję, że spytałem. Prędzej bym tu zasnął niż pojął logikę zapamiętywania tego wszystkiego.
-Przecież to bardzo pasjonujące - mruknęłam obruszonym tonem.
Przewrócił oczami i parsknął śmiechem.
-Masz ciekawe zainteresowania, zważywszy, że bardzo zróżnicowane: czasem masz chrapkę na zakatrupienie kogo innego na miejscu, innym razem na poznanie historii bitwy pod Bóg wie czym.

(Phase? c: )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz