Uniosłem swoje szaroniebieskie paczałki na brązową waderę.
To idiotyczne, ale przez moment czekałem na jej pozwolenie. Skupiłem się
ponownie na kawałku zająca leżącego pod moimi łapami, zrozumiawszy, że Sally
nie zamierza obdarzyć mnie uwagą. Zanim wbiłem kły w obiad przesunąłem
zamyślonym wzrokiem po nierównej linii horyzontu, za którym chowało się już
słońce. Moje spojrzenie jednak zatrzymało się na patrzącej na wprost mnie
wilczycy. Kolor jej oczu zawirował delikatnie i z bladej szarości wpadł w
smutny, nieintensywny błękit. To jakieś magiczne sztuczki? Trzepnąłem kilka
razy łbem na boki, zamykając przy tym powieki, ponieważ chciałem się w tym
upewnić. Z zaniemówieniem otworzyłem pysk, bo teraz przede mną stała nie Mi, a
Greyah w pełnej okazałości. Nawet charakterystyczna złota grzywka mojej
towarzyszki tym razem była czarna jak pióro kruka. Poruszała ustami, jakby coś
mówiła, ale żadne słowa nie wypływały z jej pyska. Nadal patrząc zgorzkniale,
lecz łagodnie podeszła do mnie powoli i nagle… ciosem z liścia powaliła mnie na
ziemię.
- To boli – Jęknąłem, głaszcząc się po czerwonym policzku, w
miejscu którego odcisnęła się łapa wilczycy.
- Jezu, nic ci nie jest? – Zapytał przestraszony głosik
Sally, rzucającej mi się na pomoc. – Przepraszam! Nie chciałam… aż tak mocno! –
Dodała skruszona. Już wyglądała jak normalna Sal.
- Czemu to zrobiłaś? – Prychnąłem z żalem, nie przestając
gładzić się po skroni. Wadera zawstydzona opuściła wzrok.
- Patrzyłeś się na mnie jakoś tak dziwnie, jakbyś był
zahipnotyzowany. Nie tknąłeś jedzenia i mamrotałeś… coś pod nosem. Chyba źle
usłyszałam, ale to było: ,,Greyah” – Widziałem błyski frustracji w jej oczach.
Wpatrywałem się w nią z miną na wpół roztargnioną, na wpół przygnębioną. W
pośpiechu wziąłem za duży kęs zająca i zachłysnąłem się nim.
- Dobrze usłyszałaś – Powiedziałem bardziej do siebie i
dźwignąłem się na łapy. Wyprężyłem grzbiet, naśladując zbyt demonstracyjne przeciąganie
się. – Nic mi nie jest, serio. Muszę się tylko przespać – Oświadczyłem udając
znudzenie.
- No… dobrze. To do zobaczenia – Uniosła leciutko jeden
kącik ust.
- Zobaczymy się jutro? – Moje uszy poderwały się raptem do
góry.
< Mi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz