24 lutego 2016

Od Ławy CD Sally Mi

Uniosłem swoje szaroniebieskie paczałki na brązową waderę. To idiotyczne, ale przez moment czekałem na jej pozwolenie. Skupiłem się ponownie na kawałku zająca leżącego pod moimi łapami, zrozumiawszy, że Sally nie zamierza obdarzyć mnie uwagą. Zanim wbiłem kły w obiad przesunąłem zamyślonym wzrokiem po nierównej linii horyzontu, za którym chowało się już słońce. Moje spojrzenie jednak zatrzymało się na patrzącej na wprost mnie wilczycy. Kolor jej oczu zawirował delikatnie i z bladej szarości wpadł w smutny, nieintensywny błękit. To jakieś magiczne sztuczki? Trzepnąłem kilka razy łbem na boki, zamykając przy tym powieki, ponieważ chciałem się w tym upewnić. Z zaniemówieniem otworzyłem pysk, bo teraz przede mną stała nie Mi, a Greyah w pełnej okazałości. Nawet charakterystyczna złota grzywka mojej towarzyszki tym razem była czarna jak pióro kruka. Poruszała ustami, jakby coś mówiła, ale żadne słowa nie wypływały z jej pyska. Nadal patrząc zgorzkniale, lecz łagodnie podeszła do mnie powoli i nagle… ciosem z liścia powaliła mnie na ziemię.
- To boli – Jęknąłem, głaszcząc się po czerwonym policzku, w miejscu którego odcisnęła się łapa wilczycy.
- Jezu, nic ci nie jest? – Zapytał przestraszony głosik Sally, rzucającej mi się na pomoc. – Przepraszam! Nie chciałam… aż tak mocno! – Dodała skruszona. Już wyglądała jak normalna Sal.
- Czemu to zrobiłaś? – Prychnąłem z żalem, nie przestając gładzić się po skroni. Wadera zawstydzona opuściła wzrok.
- Patrzyłeś się na mnie jakoś tak dziwnie, jakbyś był zahipnotyzowany. Nie tknąłeś jedzenia i mamrotałeś… coś pod nosem. Chyba źle usłyszałam, ale to było: ,,Greyah” – Widziałem błyski frustracji w jej oczach. Wpatrywałem się w nią z miną na wpół roztargnioną, na wpół przygnębioną. W pośpiechu wziąłem za duży kęs zająca i zachłysnąłem się nim.
- Dobrze usłyszałaś – Powiedziałem bardziej do siebie i dźwignąłem się na łapy. Wyprężyłem grzbiet, naśladując zbyt demonstracyjne przeciąganie się. – Nic mi nie jest, serio. Muszę się tylko przespać – Oświadczyłem udając znudzenie.
- No… dobrze. To do zobaczenia – Uniosła leciutko jeden kącik ust.
- Zobaczymy się jutro? – Moje uszy poderwały się raptem do góry.

< Mi? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz