Liselotte potrząsnęła łbem, a ja w tym czasie otoczyłem uciekającego zająca ścianami z ziemi. Nasze oczy się spotkały, a ja jak zwykle nie mogłem się napatrzeć na jej piękne tęczówki, dlatego to lisica pierwsza przerwała kontakt.
-Witaj - powiedziała chłodno, prostując się i odwracając wzrok.
-Pochwalony - odparłem wyniośle i całkowicie poważnie.
Obróciłem się na pięcie, po czym podszedłem do uwięzionego zwierzęcia. Zacisnąłem szczęki na karku ofiary, a następnie szybko ją uśmierciłem, niszcząc przy okazji pułapkę z ziemi. Położyłem zająca przed Liselotte, która obserwowała moje działania z chłodną obojętnością.
-Proszę - podsunąłem jej zwierzynę, odsuwając się parę kroków.
-Ty go weź - odpowiedziała natychmiast, odstępując od ofiary.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Tak się mamy bawić?
-Przez swoją dumę odrzucasz posiłek, który podstawiają ci pod nos? - prychnąłem, przyjmując maskę obojętności na pysku, jednak wewnątrz byłem mocno zirytowany.
-Sugerujesz, że sama sobie nie potrafię upolować jedzenia? - zapytała butnie, robiąc krok wprzód.
-Gdybyś umiała, to nie próbowałabyś upolować MNIE - zakpiłem, nie wytrzymując.
-Szkoda tylko, że to TY skoczyłeś na MNIE - odparowała, posyłając mi wściekłe spojrzenie.
-Chciałabyś. - Byłem pewny, że moje oczy w tamtym momencie ciskały gromy. - Może powinnaś w końcu zejść na ziemię.
-Tak się składa, że stoję na niej pewniej niż ty.
Uniosłem brwi, a na moim pysku pojawił się kpiący uśmieszek. Przywołałem moc, po chwili pod łapami Liselotte pojawił się mały kopczyk. Lisica straciła równowagę. Zaśmiałem się lekko, widząc ją zrywającą się z powrotem na cztery łapy. To, co zrobiłem było naprawdę wredne i nie w moim stylu, ale Lisa przy każdym spotkaniu wywoływała u mnie silne emocje, których nijak nie potrafiłem opanować. Zaraz jednak gorzko pożałowałem tego, co zrobiłem, kiedy zobaczyłem poniżenie oraz chłód mącące blask w jej oczach. Zraniłem ją, zdawałem sobie z tego sprawę, a nigdy nie było to moim celem. Z przeprosinami wahałem się ułamek sekundy za długo, bo kiedy otwierałem pysk, żeby coś powiedzieć, samica odwróciła się i odeszła.
Stałem przez chwilę, analizując w myślach całe zajście, uświadamiając sobie, jak wiele błędów popełniłem w ciągu tak krótkiej wymiany zdań. Miałem ochotę się spoliczkować. Zamiast tego spojrzałem ze wstrętem na zająca, jakby to on był wszystkiemu winny, po czym ruszyłem do swojej nory. Jakoś nagle straciłem apetyt oraz ochotę na czyjekolwiek towarzystwo.
~*~
Pomyliłem się. Zostanie sam na sam ze swoimi myślami nie było najlepszym pomysłem, bo za każdym razem myśl o Liselotte przebijała się przez wszystkie inne. Pomijając fakt, że za każdym razem próbowałem odpędzić niechciane wspomnienia, doszedłem do wniosku, że w sumie byłem skłonny uwierzyć lisicy. Gdy mówiła mi o tych swoich bogach, na jej pysku malowało się przekonanie i pewność swojego zdania. Poza tym, nie wkurzyłaby się tak bardzo, gdyby nie była święcie przekonana co do swojej racji. Postanowiłem jak na razie zostawić ten temat, przy okazji wyrzucając Atenę ze swojego łba, więc udałem się w miejsce, gdzie na pewno nic nie będzie mi się z nią kojarzyć. Udałem się na wilcze tereny.
Wprawdzie było to trochę niebezpieczne, bo pomimo paktu o nieagresji między stadem a watahą oraz mojej jako-takiej znajomości z Alfą, każdy lis wciąż powinien obawiać się wilka. Postanowiłem wybrać się w odwiedziny do Pivota, z którym nie rozmawiałem już naprawdę dawno, wierząc, że znajdzie dla mnie czas i jakieś ciekawe zajęcie.
Spędziłem z basiorem resztę dnia, z powodzeniem unikając zaprzątania sobie głowy konfliktem z pewną osobą. Było już dawno po zachodzie, kiedy wracałem do nory. Granatowe niebo pokryte było milionami świecących punktów, szczególnie wyraźnie można było podziwiać tej nocy drogę mleczną. Zadarłem łeb w górę, podziwiając mieniące się konstelacje.
Nagle usłyszałem ciche westchnięcie. Szybko spojrzałem przed siebie, gdzie zauważyłem odznaczającą się na ciemnym tle trawy sylwetkę. Skarciłem się w myślach, bo gdybym nie szedł z głową w chmurach, nie znalazłbym się w pobliżu Liselotte. Miałem jednak szczęście, gdyż lisica zdawała się być nieświadoma mojej obecności. I BUM, szczęście się ode mnie odwróciło, kiedy nadepnąłem na suchy patyk. Samica spojrzała w moją stronę. Gwałtownie uciekłem wzrokiem, udając, że jej nie zauważyłem. Postanowiłem zaczekać na ruch Liselotte.
< Liselotte? Podejdziesz czy nie? :3 >
-Witaj - powiedziała chłodno, prostując się i odwracając wzrok.
-Pochwalony - odparłem wyniośle i całkowicie poważnie.
Obróciłem się na pięcie, po czym podszedłem do uwięzionego zwierzęcia. Zacisnąłem szczęki na karku ofiary, a następnie szybko ją uśmierciłem, niszcząc przy okazji pułapkę z ziemi. Położyłem zająca przed Liselotte, która obserwowała moje działania z chłodną obojętnością.
-Proszę - podsunąłem jej zwierzynę, odsuwając się parę kroków.
-Ty go weź - odpowiedziała natychmiast, odstępując od ofiary.
Spojrzałem na nią z niedowierzaniem. Tak się mamy bawić?
-Przez swoją dumę odrzucasz posiłek, który podstawiają ci pod nos? - prychnąłem, przyjmując maskę obojętności na pysku, jednak wewnątrz byłem mocno zirytowany.
-Sugerujesz, że sama sobie nie potrafię upolować jedzenia? - zapytała butnie, robiąc krok wprzód.
-Gdybyś umiała, to nie próbowałabyś upolować MNIE - zakpiłem, nie wytrzymując.
-Szkoda tylko, że to TY skoczyłeś na MNIE - odparowała, posyłając mi wściekłe spojrzenie.
-Chciałabyś. - Byłem pewny, że moje oczy w tamtym momencie ciskały gromy. - Może powinnaś w końcu zejść na ziemię.
-Tak się składa, że stoję na niej pewniej niż ty.
Uniosłem brwi, a na moim pysku pojawił się kpiący uśmieszek. Przywołałem moc, po chwili pod łapami Liselotte pojawił się mały kopczyk. Lisica straciła równowagę. Zaśmiałem się lekko, widząc ją zrywającą się z powrotem na cztery łapy. To, co zrobiłem było naprawdę wredne i nie w moim stylu, ale Lisa przy każdym spotkaniu wywoływała u mnie silne emocje, których nijak nie potrafiłem opanować. Zaraz jednak gorzko pożałowałem tego, co zrobiłem, kiedy zobaczyłem poniżenie oraz chłód mącące blask w jej oczach. Zraniłem ją, zdawałem sobie z tego sprawę, a nigdy nie było to moim celem. Z przeprosinami wahałem się ułamek sekundy za długo, bo kiedy otwierałem pysk, żeby coś powiedzieć, samica odwróciła się i odeszła.
Stałem przez chwilę, analizując w myślach całe zajście, uświadamiając sobie, jak wiele błędów popełniłem w ciągu tak krótkiej wymiany zdań. Miałem ochotę się spoliczkować. Zamiast tego spojrzałem ze wstrętem na zająca, jakby to on był wszystkiemu winny, po czym ruszyłem do swojej nory. Jakoś nagle straciłem apetyt oraz ochotę na czyjekolwiek towarzystwo.
~*~
Pomyliłem się. Zostanie sam na sam ze swoimi myślami nie było najlepszym pomysłem, bo za każdym razem myśl o Liselotte przebijała się przez wszystkie inne. Pomijając fakt, że za każdym razem próbowałem odpędzić niechciane wspomnienia, doszedłem do wniosku, że w sumie byłem skłonny uwierzyć lisicy. Gdy mówiła mi o tych swoich bogach, na jej pysku malowało się przekonanie i pewność swojego zdania. Poza tym, nie wkurzyłaby się tak bardzo, gdyby nie była święcie przekonana co do swojej racji. Postanowiłem jak na razie zostawić ten temat, przy okazji wyrzucając Atenę ze swojego łba, więc udałem się w miejsce, gdzie na pewno nic nie będzie mi się z nią kojarzyć. Udałem się na wilcze tereny.
Wprawdzie było to trochę niebezpieczne, bo pomimo paktu o nieagresji między stadem a watahą oraz mojej jako-takiej znajomości z Alfą, każdy lis wciąż powinien obawiać się wilka. Postanowiłem wybrać się w odwiedziny do Pivota, z którym nie rozmawiałem już naprawdę dawno, wierząc, że znajdzie dla mnie czas i jakieś ciekawe zajęcie.
Spędziłem z basiorem resztę dnia, z powodzeniem unikając zaprzątania sobie głowy konfliktem z pewną osobą. Było już dawno po zachodzie, kiedy wracałem do nory. Granatowe niebo pokryte było milionami świecących punktów, szczególnie wyraźnie można było podziwiać tej nocy drogę mleczną. Zadarłem łeb w górę, podziwiając mieniące się konstelacje.
Nagle usłyszałem ciche westchnięcie. Szybko spojrzałem przed siebie, gdzie zauważyłem odznaczającą się na ciemnym tle trawy sylwetkę. Skarciłem się w myślach, bo gdybym nie szedł z głową w chmurach, nie znalazłbym się w pobliżu Liselotte. Miałem jednak szczęście, gdyż lisica zdawała się być nieświadoma mojej obecności. I BUM, szczęście się ode mnie odwróciło, kiedy nadepnąłem na suchy patyk. Samica spojrzała w moją stronę. Gwałtownie uciekłem wzrokiem, udając, że jej nie zauważyłem. Postanowiłem zaczekać na ruch Liselotte.
< Liselotte? Podejdziesz czy nie? :3 >