26 marca 2016

Od Phase'a

Pierwszy raz od niemal dwóch dni wyściubiłem nos ze swojej nory, narażając lekko już odzwyczajone od światła oczy na działanie promieni słonecznych. Zastrzygłem uszami, uważnie rozglądając się po okolicy. Nie zauważywszy niczego podejrzanego, zgrabnie wydostałem się na zewnątrz, ziewając przy tym głośno. Zmuszony ssaniem w pustym żołądku, ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu czegoś, co nadawałoby się do zjedzenia. Naprawdę nie pogardziłbym w tamtej chwili nawet marchewką, chociaż zwykle wolałem tych, którzy tą marchewkę spożywają. No cóż, nie wolno wybrzydzać, kiedy kiszki marsza grają. 
Przyspieszyłem do lekkiego truchtu, gdy po dwudziestu minutach nie udało mi się trafić na ani jeden trop. Zupełnie, jakby las nagle opustoszał. Głośne burczenie brzucha przywołało moje rozbiegane myśli do porządku, pozwalając skupić się całkowicie na zadaniu. 
Zatrzymałem się wpół kroku, kiedy do moich nozdrzy dotarł niewyraźny zapach. Maksymalnie wyostrzając zmysły, podążyłem za nim, aż do niewielkiego, leśnego jeziorka. Będąc niemal przy jego brzegu zacząłem poruszać się ze szczególną ostrożnością, na ugiętych łapach. Do moich nadstawionych uszu dobiegł szelest, a po chwili zobaczyłem, co go wywołało. Przez parę sekund kontemplowałem niezaprzeczalne piękno łani, jednak równocześnie krzywiłem się z zawodem.
Byłem naprawdę głodny, zresztą powinienem być po niejedzeniu przez prawie dwa dni i liczyłem na wytropienie posiłku. Pech chciał, że musiała tutaj żerować akurat sarna, która, jak wiadomo, była za duża dla lisa. Co innego młode... Zza samicy wychylił się mały łebek, zwierzę niewinnie zastrzygło uszami. Może jednak uda mi się najeść... 
Jak najciszej zacząłem zbliżać się do jeleni, aż w końcu udało mi się, dzięki moim mocom, podejść na odległość kilku susów. Nie czekając na nic więcej, wyskoczyłem z zarośli, jednocześnie tworząc między matką a młodym niską ściankę z ziemi. Zadziałało i łania odbiegła w inną stronę, niż maluch, którego zacząłem gonić.
Po utworzeniu na jego drodze ucieczki paru przeszkód przy użyciu moich magicznych umiejętności, dość szybko udało mi się go dopaść. Rzuciłem się, żeby zatopić moje ostre kiełki w jego szyi, gdy nagle coś uderzyło we mnie z impetem. 
Podniosłem się, po czym potrząsnąłem łbem. Kiedy obraz na powrót się wyostrzył, zarejestrowałem popychającą jelonka w krzaki rudą lisicę. 
-Co ty robisz? - zawołałem z oburzeniem, bo właśnie pozbawiła mnie posiłku.
-Niewinne dziecko nie zasługuje na śmierć dla zapełnienia czyjegoś żołądka - powiedziała nieznajoma i chyba szykowała się do odejścia.
-Ja też nie zasługuję na śmierć głodową z powodu jakiejś broniącej uciśnionych lisicy - odparowałem, zastępując jej drogę. Niech teraz pomoże mi upolować coś innego!

< Fortis? Szczerze mówiąc, to nie wiem, czy to zachowanie jest zgodne z twoim charakterem. Mogę zmienić, jeśli coś jest nie tak xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz