07 marca 2016

Od Fortis CD Enceladus'a

Wypuściłam powoli powietrze. Bo skoro śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, to czemu mamy je przegapić? I po co ja wstawałam? Sądziłam, że czeka mnie jakaś.. sama nie wiem czego oczekiwałam. Fanfar z okazji mojego przybycia? Niekoniecznie.
A może właśnie śniadanie? Może to właśnie to, o czym marzyłam przez całe swoje życie? By zjeść śniadanie w obecności moich braci i sióstr lisów. 
Niech jakiś "lisi brat" trzepnie mnie w mózg. Przydałby się restart. A tak właściwie, hm.. Jestem nieco głodna.. Ale.. Czy właśnie nie mówiłam o śniadaniu? Nie pamiętam..
- Tak, jasne. Owszem. Oczywiście. - wymamrotałam z roztargnieniem i podążyłam za wyciągającym się sennie lisem, którego wąsiki drgały jeszcze nieco z rozbawienia. 
Tak, śmiej się śmiej. Ale to nie ty masz problemy z pamięcią! 
Dotarliśmy na rozległą polanką, gdzie znajdował się ogrom lisków zajadających się swoimi ofiarami. 
- Tak wypadło, że pożywiamy się tutaj. Ale musisz sama sobie cokolwiek upolować. W lesie powinna znaleźć się jakaś drobna zwierzyna. - nie ważne, że widział we mnie mistrza w dziedzinie łowów. Ważne, żebym sama dla siebie mogła wynaleźć jakieś zwierzątko. Nieważne, po co ja o tym myślę? Zając sam się nie zje. I nie upoluje. Zresztą, jeden wystarczy. Po co się tak męczyć na dwa! A może nawet komu innemu dałoby się podkraść.. A może lepiej nie.. A jak już, to dyskretnie! 
Nagle dało się dosłyszeć jakiś cichy dźwięk, skierowałam uszy w tamtą stronę i wciągnęłam powietrze, poczułam jak wąsiki zadrżały przy tym ruchu.
Maleńkie ciałko zająca skubało pobieżnie trawę. Uszy miało nastawione, nosek wibrował także. Na szczęście byłam sporawą odległość odeń, no i lekki wietrzyk wiał w moją stronę. Ależ nierozważne to zajęcze istnienie, prawda? Szkoda, że muszę je uśmiercić..
Postawiłam delikatnie łapę na miękkim runie leśnym odsuwając przedtem z tamtego miejsca kruchą gałązkę. Przeniosłam ciężar na trzy łapy i wyczułam kolejne miejsce na ustawienie łapki. Rozsunęłam niesłyszalnie gałązki jakiegoś krzewu składającego się na bujne zarośla. Byłam na małym wzniesieniu, co znaczniej ułatwiało skok. Ofiara niefortunnie ustawiła się tyłem do mnie. Tylko to wykorzystać!
Spięłam mięśnie i przysunęłam się do ziemi przygotowując się do skoku. 
Uprzedził mnie Enceladus (zapamiętałam imię!), który pochwycił ofiarę i załatwił ją szybkim gryzem. Rzuciłam mu pełne wyrzutów spojrzenie.
- Nie widziałaś mnie? - udawał zdziwienie. - Stałem tuż obok. Patrzę, a ty chcesz mi zabrać śniadanie. I teraz wyszło na odwrót. Dziwne, nie?
Zmarszczyłam brwi i posłałam mu nienawistne zerknięcie. Potem po raz kolejny wystartowałam po zająca. Pasł się spokojnie, ale gdy ujrzał cień szybującego lisa, zwiał.
Zostawił mnie bez śniadania! Bydlak, a nie zając!
A Enceladus z zadowoleniem ogryzał kości swojej ofiary. Podczas gdy mi burczało w brzuchu. Teraz to nawet myszy nie złowię, bo wszystkie uciekną! - pomyślałam ze smutkiem.

<Enceladus? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz