-Widziałam - rzuciłam w jego stronę.
Basior nadal udawał, że nic się nie stało. Odwrócił się do mnie niechętnie, jakbym przerwała mu w śnie zimowym, i udał niezbyt przyjemne zaskoczenie na mój widok.
-Widziałaś co? - mruknął zaspanym tonem.
Przewróciłam oczami. Skoro on zgrywa niedostępnego, nie widzę powodu, abym to JA miała go przeprosić. Po moim trupie.
Nagle zobaczyłam tajemniczą postać, sunącą w pobliżu. Zbliżała się do Phase'a, najwyraźniej go nie zauważając. Nic dziwnego: miała z siedem metrów wysokości. Poruszała się nieco melancholijnie, ale może tylko sprawiała takie wrażenie przez swoje rozmiary. Zdawała się emanować delikatną poświatą, a ja miałam wrażenie, jakby od samego patrzenia piekły mnie oczy.
-Phase, uważaj! - krzyknęłam, gdy wilk był już kilka metrów (a dla postaci nawet mniej niż krok) od niego.
Basior błyskawicznie się odwrócił i spojrzał dokładnie przez nogę stworzenia. Następnie odwrócił się do mnie, nadal stojąc w tym samym miejscu, co jak dla mnie było dziwne: rozumiem być obrażonym, ale moja rada przy stworzeniu, które pewnie nawet nie zauważyłoby, kiedy go zmiażdży, jest chyba dość przydatna.
-Ha, ha, ha, ale się uśmiałem - mruknął. - Daruj sobie głupie numery.
Spojrzałam na niego, nic nie rozumiejąc. Olbrzymia łapa stanęła tuż przed nim.
-Phase! - krzyknęłam. -Nic Ci nie jest?!
Chodzące stworzenie wywołało taki hałas, że porównywałabym to z trzęsieniem ziemi.
Kiedy łapa się odsunęła, samiec stał w tym samym miejscu. Patrząc na mnie, puknął się w czoło, co miało zapewne oznaczać, że jestem głupia. Ale oryginalne.
-Przecież prawie Cię zmiażdżył! - próbowałam interweniować.
-Co mnie zmiażdżyło? Wiesz, nie mam czasu na głupią zabawę...
Odwrócił się i zaczął odchodzić, ale dobiegłam do niego i zatrzymałam.
Musiałam wyglądać na nieźle zdesperowaną, może nawet szaloną. No wiecie: rozczochrana sierść, obłęd w oczach, butelka po Tyskie w kieszeni. Dobra, tego ostatniego nie przeczytaliście.
-Ten... Ten stwór! Naprawdę nic nie widziałeś?
Pokręcił głową, marszcząc czoło. Nie wiem, czy nie uznał mnie za wariatkę, ale w każdym razie poznał, że zobaczyłam coś, co z całą pewnością nie będzie dobrym świadkiem na ślubie.
-Och, Phase, czy ja wariuję? - jęknęłam, nagle zapominając, że jestem bardzo obrażona i "niedostępna". - W poprzednim stadzie także widziałam coś jak to stworzenie, którego nikt inny nie dostrzegał.
Następnie się rozpłakałam i przytuliłam lisa. No co? Przecież jestem samicą i mam prawo do nagłych zmian nastroju. Tym bardziej, że zaczynałam wpadać w obłęd. No już, nie patrzcie tak na mnie.
<Phase? Ta historia zaczyna się robić coraz dziwniejsza o.O >
Basior nadal udawał, że nic się nie stało. Odwrócił się do mnie niechętnie, jakbym przerwała mu w śnie zimowym, i udał niezbyt przyjemne zaskoczenie na mój widok.
-Widziałaś co? - mruknął zaspanym tonem.
Przewróciłam oczami. Skoro on zgrywa niedostępnego, nie widzę powodu, abym to JA miała go przeprosić. Po moim trupie.
Nagle zobaczyłam tajemniczą postać, sunącą w pobliżu. Zbliżała się do Phase'a, najwyraźniej go nie zauważając. Nic dziwnego: miała z siedem metrów wysokości. Poruszała się nieco melancholijnie, ale może tylko sprawiała takie wrażenie przez swoje rozmiary. Zdawała się emanować delikatną poświatą, a ja miałam wrażenie, jakby od samego patrzenia piekły mnie oczy.
-Phase, uważaj! - krzyknęłam, gdy wilk był już kilka metrów (a dla postaci nawet mniej niż krok) od niego.
Basior błyskawicznie się odwrócił i spojrzał dokładnie przez nogę stworzenia. Następnie odwrócił się do mnie, nadal stojąc w tym samym miejscu, co jak dla mnie było dziwne: rozumiem być obrażonym, ale moja rada przy stworzeniu, które pewnie nawet nie zauważyłoby, kiedy go zmiażdży, jest chyba dość przydatna.
-Ha, ha, ha, ale się uśmiałem - mruknął. - Daruj sobie głupie numery.
Spojrzałam na niego, nic nie rozumiejąc. Olbrzymia łapa stanęła tuż przed nim.
-Phase! - krzyknęłam. -Nic Ci nie jest?!
Chodzące stworzenie wywołało taki hałas, że porównywałabym to z trzęsieniem ziemi.
Kiedy łapa się odsunęła, samiec stał w tym samym miejscu. Patrząc na mnie, puknął się w czoło, co miało zapewne oznaczać, że jestem głupia. Ale oryginalne.
-Przecież prawie Cię zmiażdżył! - próbowałam interweniować.
-Co mnie zmiażdżyło? Wiesz, nie mam czasu na głupią zabawę...
Odwrócił się i zaczął odchodzić, ale dobiegłam do niego i zatrzymałam.
Musiałam wyglądać na nieźle zdesperowaną, może nawet szaloną. No wiecie: rozczochrana sierść, obłęd w oczach, butelka po Tyskie w kieszeni. Dobra, tego ostatniego nie przeczytaliście.
-Ten... Ten stwór! Naprawdę nic nie widziałeś?
Pokręcił głową, marszcząc czoło. Nie wiem, czy nie uznał mnie za wariatkę, ale w każdym razie poznał, że zobaczyłam coś, co z całą pewnością nie będzie dobrym świadkiem na ślubie.
-Och, Phase, czy ja wariuję? - jęknęłam, nagle zapominając, że jestem bardzo obrażona i "niedostępna". - W poprzednim stadzie także widziałam coś jak to stworzenie, którego nikt inny nie dostrzegał.
Następnie się rozpłakałam i przytuliłam lisa. No co? Przecież jestem samicą i mam prawo do nagłych zmian nastroju. Tym bardziej, że zaczynałam wpadać w obłęd. No już, nie patrzcie tak na mnie.
<Phase? Ta historia zaczyna się robić coraz dziwniejsza o.O >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz