05 stycznia 2016

Od Suprise CD Enceladusa

Enceladus ruszył bez słowa przed siebie, a ja za nim. Uśmiech nie schodził mi z pyska, bo wszędzie wkoło prószył śnieg. Najprawdziwszy śnieg! Tak dawno nie było śniegu, ale ja za nim tęskniłam! Skręciliśmy w małą, leśną dróżkę. Obok niej sterta białego puchu leżała nienaruszona. Znacie tą niepohamowaną ochotę wskoczenia w taką stertę i robienia orzełków? Albo chociaż odciśnięcia w niej swojej łapy? Ja znam. I to bardzo dobrze. Nic dziwnego więc, że w nią wskoczyłam, położyłam się na grzbiecie i zaczęłam machać łapami, aż do uzyskania kształtu orła na śniegu. Wstałam zadowolona. Moje atramentowe futro było teraz całe w białe, śniegowe łaty. Otrzepałam się. Enceladus stał na ścieżce przyglądając mi się w milczeniu. Najwidoczniej wytrąciłam go z rytmu robieniem orzełka. Normalka, zdarza mi się.
-Też chcesz?-spytałam.-Znajdź sobie stertę i dawaj!
-Eeee, nie, dzięki...-patrzył na mnie z wyższością.
-Dobra, jak chcesz.-Odwróciłam się i już zamierzałam poprawić mojego orzełka, kiedy zatrzymał mnie.
-Ekhem, a nie chciałaś przypadkiem pić?-przypomniał.
Uśmiechnęłam się i wyszłam zza drzew.
-Prowadź, Wielki Lisie.-powiedziałam.
Kontynuowaliśmy więc wędrówkę w ciszy. Śnieg tylko skrzypiał pod łapami przypominając o swojej obecności. W końcu naszym oczom ukazało się malutkie jeziorko. Niestety, zamarznięte.
-Zamarznięte?-jęknęłam.
-Jak widać. W sumie mogliśmy się tego domyśleć.
Spojrzałam na powierzchnię skutą grubą warstwą lodu. Chciało mi się pić. Spróbować? Lepiej nie... A może jednak? Wahałam się trochę, ale przyłożyłam język do tafli. Widziałam na filmach, kiedy jeszcze mieszkałam u ludzi, że języki przymarzają wtedy do lodu, ale wydało mi się to mało prawdopodobne. Myliłam się. Mojego języka nie dało się odczepić.
-Eeeelaaaduus?-zaśmiałam się nerwowo.
Lis podszedł do mnie, a gdy uniósł wzrok oczy wystrzeliły mu z orbit.
-Czy ty się przykleiłaś?!-zapytał, a mnie było coraz bardziej wstyd.

<Enceladus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz