Ułożony we wnęce, przekręcałem się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Atena postanowiła spędzić noc przed jaskinią. Chociaż zapewniła, że to ze względu na dziwne pytania jakie mogłoby paść, zastanawiałem się czy jednak nie jest po prostu łatwiej mnie tak pilnować. W każdym razie miałem zamiar grzecznie zostać tutaj, żeby zdobyć choć trochę jej zaufania.
Przekręciłem się na grzbiet, bo pozycja w której leżałem od jakiegoś czasu nagle stała się niewygodna. Przez kilka minut wpatrywałem się tępo w sklepienie jaskini, śledząc wzrokiem szczeliny w skale, kiedy nagle usłyszałem... swoje imię? A potem stłumiony chichot. Przejechałem łapami po pysku, tłumacząc sobie omamy słuchowe zmęczeniem, po czym wstałem i rozprostowałem kończyny. Nocne powietrze zawsze pomagało mi zasnąć, więc stanąłem w wejściu do jaskini. Średnio mnie w tej chwili obchodziło, że Atena mogłaby mieć przez to kłopoty, bo naprawdę byłem zmęczony, a sen chyba się na mnie obraził i nie chciał przyjść. Wziąłem głęboki oddech, rozkoszując się mieszanką zapachów oraz kującym zimnem, które drażniło mój nos. Do moich uszu dotarł czyiś krzyk, głos krzyczącego był niepokojąco podobny do głosu Ateny...
Użyłem mocy kamuflażu, po czym ostrożnie wyszedłem na zewnątrz. Niemal od razu moją uwagę przykuła lisia sylwetka, nie należąca jednak do poznanej przeze mnie samicy. Lisicę dostrzegłem za tajemniczą postacią, nie wydawała się ona szczególnie zadowolona z obecności nieznajomego. Patrząc pod łapy, żeby przypadkiem nie wydać się przez jakąś nadepniętą gałązkę, okrążyłem konar przy którym miały miejsce wydarzenia.
Nie za bardzo skupiałem się na słuchaniu prowadzonej przez nich wymiany zdań, bardziej moją uwagę przyciągał samiec, w dodatku uzbrojony. Już na początku zorientowałem się, że nie ma dobrych zamiarów i zamierzałem raz na zawsze zniechęcić go do odwiedzania tych terenów. Trzeba było tylko pozbawić go jakoś tego noża... Wpierw jednak postanowiłem odciągnąć go od Ateny, żeby przypadkiem nie ucierpiała. Phase, mniej gadania, więcej działania!
Pobiegłem za napastnika, nie przejmując się już zachowywaniem ciszy, po czym zrzuciłem kamuflaż. Samica wydała z siebie cichy okrzyk, a lis obrócił się gwałtownie.
-Zjeżdżaj stąd - warknął groźnie, robiąc krok w moim kierunku.
Ponownie użyłem mocy. Musiało to z ich perspektywy wyglądać na ucieczkę, bo do moich uszu dotarł chrapliwy śmiech intruza. Nie czekając nawet sekundy wykorzystałem jego rozproszenie i przeleciałem tuż obok, łapiąc w zęby krótki sztylet przy jego pasie. Ostrze rozcięło lekko skórę nieznajomego. Zaskoczony samiec wypuścił powietrze z głośnym sykiem. Stanąłem przed nim, wciąż trzymając broń w pysku. Zmierzyłem przeciwnika chłodnym spojrzeniem.
-Ty stąd zjeżdżaj - lekko zniekształcone, ale dobrze słyszalne słowa zawisły w powietrzu, podążając za powoli się wycofującym lisem. Z mojego gardła wydobyło się warknięcie, powodujące przyspieszenie tempa ucieczki napastnika.
Kiedy jego parszywy ogon zniknął między drzewami, wyplułem sztylet i kopnąłem go jak najdalej od siebie. Popatrzyłem badawczo na Atenę, upewniając się, że nie ucierpiała przez tego zapchlonego osobnika, po czym skupiłem swoją uwagę na nożu. Używając mocy wykopałem dołek, a następnie zakopałem w nim broń.
-Atena? - przeniosłem wzrok na samicę, napotykając spojrzenie jej błyszczących oczu.
< Damo uratowana z opresji? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz