Był środek dnia, a ja nie miałam co robić. Oczywiście
pomagałam wszystkim, który tej pomocy potrzebowali, ale zapotrzebowanie na
pomoc ostatnio zmalało. Szłam powoli przez las, próbując cieszyć się magią
spaceru. Jako ogrodniczka nie wiele miałam do zrobienia zimą, niestety. Nagle
zobaczyłam na swojej drodze rudego lisa, którego wcześniej nie poznałam.
- Hej, jak się masz? – zawołałam radośnie i podbiegłam do
niego w podskokach. To mogło wyglądać trochę niepoważdnie, ale byłam
zdesperowana by z kimś zamienić chociaż słówko. Kiedy lis mnie ujrzał
uśmiechnął się lekko.
- W porządku. A kim jesteś, żeby o to pytać? – zapytał
patrząc na mnie ciekawie i zastanawiając się pewnie który normalny lis się tak
zachowuje.
- Nazywam się Daenerys i jestem ogrodniczką – wyjaśniłam nie
tracąc dobrego humoru.
Samiec wolno pokiwał głową w zrozumieniu, jakby starając się
przyswoić sobie te informacje.
- A ty? – zapytałam od razu.
- Jestem Foxy – dumnie wypiął przy tym pierś, a ja
zachichotałam cicho.
- Więc, Foxy, co robisz i czy mogłabym się przyłączyć? –
spytałam z nadzieją, że mi nie odmówi, nawet jeśli po prostu sobie chodził po
lesie. Zawsze raźniej chodzi się z kimś, niż samotnie. Po za tym wyglądał na
sympatycznego.
(Foxy, dokończysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz