03 stycznia 2016

Od Rath'a CD Kasandry

Wadera wyglądała na niespokojną.
- Zgoda. - Powiedziałem po chwili namysłu. Kas od razu się rozpromieniła. Położyłem się w cieniu, w kącie jaskini. Przez ciemne futro, wadera mogła ujrzeć tylko moje czerwone, błyszczące oczy. Opuściłem łeb na łapy. Leżałem tak i rozmyślałem. Po co dołączyłem do watahy? Nie do końca wiem, przecież samotność mi nie przeszkadza. Zerknąłem na Kasandrę. Spała, zwinięta w kulkę. Widocznie była bardzo zmęczona. Wstałem i cicho opuściłem jaskinię. Chmury przegnał wiatr, więc gwiazdy było widać jak na dłoni. Uśmiechnąłem się krzywo. Samotność jest jednak całkiem przyjemna. Wzleciałem w powietrze i położyłem się na jednej z chmur. Powieki wydawały się tak ciężkie... W końcu przestałem walczyć ze zmęczeniem i zasnąłem.
~*~
Otworzyłem oczy. Znajdowałem się w zupełnie innym miejscu. Oczy były oślepione czymś jasnym, jak słońce. Jednak to uczucie szybko minęło. Poczułem jakbym przelatywał przez cieniutką taflę wody, a potem twarde lądowanie. Rozejrzałem się dookoła. Znajdowałem się na ulicy, wśród ludzi. Najciekawsze jest to, że ja byłem jednym z nich! Wstałem. W pobliżu znajdował się targ, na który się udałem. Kupcy byli poubierani całkiem dobrze. Kilka panienek chodziło w pięknych, długich sukniach i miały długie, jedwabiste włosy. Reszta wyglądała raczej ubogo. Spojrzałem na siebie. Ubrany byłem w coś czarnego, a przez klatkę piersiową przechodziły dwa, skrzyżowane pasy. Zerknąłem przez ramię. Dwa pasy podtrzymywały dwie pochwy, z których wystawały dwie rekojeście, dwóch mieczy. Wyciągnąłem oba. Jeden z nich miał czarną, jak pióra kruka rękojeść ze skóry. Drugi również miał rękojeść ze skóry, ale tym razem, ze śnieżnobiałej. Oba miecze lśniły, odbijając promienie słońca. Schowałem ów sprzęt i zacząłem iść przed siebie. Posiadanie ludzkiej skóry nie było dla mnie zbyt zaskakujące. W pewnym momencie poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Odwróciłem się i zobaczyłem dwóch mężczyzn, którzy się na mnie czaili. Cofnąłem się kilka kroków, by następnie z wielką szybkością wyciągnąć miecz i zabić obu szpiegów. Szybko poszło. Nagle poczułem coś dziwnego.
~*~
Poderwałem się, jednocześnie boleśnie niszcząc chmurę na której się znajdowałem. Obejrzałem się dookoła. Słońce dopiero szykowało się, by wstać i leniwie wschodziło do góry. Rosa na trawie wdzięcznie odbijała jego blask. Szybko zleciałem z chmury i ruszyłem do jaskini Kasandry. Wadera dalej spała. Tym razem położyłem się w pobliżu jej jaskini, po czym zasnąłem, raczej z lenistwa, niż ze zmęczenia.


<Kas? ;>>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz