06 stycznia 2016

Od Ishani

Wędrowałam sobie samotnie po terenach watahy i stada. Pogoda była wręcz cudowna na spokojny trening. W końcu muszę podszkolić swoje moce, a szczególnie kontrolowanie nad roślinami. Warunki to tego były idealne, ale mimo to ja myślałam o czymś zupełnie innym. Do watahy przyjął mnie pewien basior. Nosił on imię Pivot. Było w nim coś zupełnie innego od wszystkich, coś co przyciągnęło moją uwagę- ale niestety nie wiem co to. Może to łaskawe spojrzenie, a może przyjazny wygląd. Jeszcze inną możliwością jest jego ciepły, miły głos. Z trudem to przyznaje, ale nawet mi się spodobał... W mojej głowie kotłowały się myśli.
"-Muszę w końcu przestać o nim myśleć i zająć się treningiem." -pomyślałam.
Tak więc zrobiłam, aczkolwiek nie do końca mi to wychodziło. Po powolnej podróży zamyśleń, dotarłam na szczyt jakiejś góry. Widok był wprost nieziemski. Po jednej stronie było widać prześliczny las i inne góry, a po drugiej rozciągającą się polanę, na której trawa i zwykła, brązowa gleba powoli zamienia się w złocisty piasek, za którym widać niekończąca się niebieską plamę wody. Teraz już koniec spoglądania na widoki- trzeba się wziąć za trening. Właśnie... Koniec widoków, ale nie koniec myślenia o kimś... No dobrze, ale w każdym razie może zacznijmy to co mamy zrobić. Pierwsze co zrobiłam to sprawdzenie moich obecnych umiejętności we wszystkich mocach. Wszystko było tak jak zawsze- dość dobrze. Oczywiście oprócz mojej "ukochanej" roślinności, która nigdy dobrze mi nie wychodziła. Przyszłam tu, w sumie, głównie z powodu na nią. Musiałam przecież coś zrobić żebym umiała ją lepiej kontrolować. Tak więc wzięłam się ta to. Skutki były prawie takie jak zawsze, czyli niezbyt dobre. Musiałam coś poprawić, a mianowicie się skupić. Zebrałam wszystkie moje myśli i starałam myśleć wyłącznie o tym, że mi się uda itp. Za trzecim razem udało się - wreszcie roślina wyrosła pode mną w ziemi i mnie podniosła. Uch... Jedna możliwość wykorzystania tej mocy za mną. We wnętrzu strasznie się cieszyłam, ale moja twarz ciągle pozostała bez wyrazu. Postanowiłam coś zrobić, żeby się przekonać czy na pewno mi wyszło - Chciałam zrzucić się z tej góry, a roślina, którą wyczaruje miała mnie złapać. Wtedy uważałam ten pomysł za dobry, ale potem zmieniałam zdanie... Ustawiłam się na szczycie góry. Już przechyliłam się do tyłu, gdy przyszła nagle do mojej głowy myśl, że to zły pomysł i może mi się nie udać, ale było już za późno. Strasznie spanikowałam i nie potrafiłam nawet użyć innych moich mocy, żebym nie spadła. Krzyknęłam, ale przecież i tak mi nikt nie pomoże, przecież zbyt szybko spadam.
"- Ishani! Nigdy więcej nie zrobię takiego głupstwa! Nigdy! O ile będzie mógł być następny raz..." -pomyślałam tylko, a potem świat się w moich oczach się rozmazał - zemdlałam.
***
Byłam w jakimś jeszcze nie znanym mi miejscu. Dopiero po chwili obraz nie był już rozmazany. Byłam w jakiejś jaskini. Obok mnie chodziły jakieś postacie. Z pewnością były to wilki. Jeden z nich nachylił się nade mną.
-Ocknęła się -powiedział do drugiego, a potem zwrócił się do mnie. -Dobrze się czujesz?
Teraz rozpoznałam kto to był. Przemawiał do mnie Pivot, ale drugiego wilka nie miałam jeszcze przyjemności poznać.
-Chyba t...tak -odpowiedziałam niepewnie.
Wilk uśmiechnął się do mnie po czym powiedział:
-Jestem Pivot, ale mnie już pewnie znasz. Za to nie znasz jeszcze Ławy, naszego medyka. -tu wskazał na drugiego basiora, który odwrócił się również z uśmiechem.
-Ishani, miło mi -odpowiedziałam, aczkolwiek jako jedyna zachowałam nijaki wyraz twarzy. Chociaż może częściowo pojawił mi się zarys uśmiechu. -A jeśli mogę spytać, to gdzie właściwie jesteśmy i dlaczego ja tu jestem...? -dodałam pytania. Następnie przypomniały mi się strzępki wydarzeń, które dzisiaj przeżyłam.
-A mógłbym zadać Ci pewne pytanie, zanim odpowiemy na Twoje? -zwrócił się Ława.
-Oczywiście.
-Czy Ty chciałaś popełnić samobójstwo? -przy tym znowu się odwrócił z lekkim uśmieszkiem.
-No nie... Po prostu... No... Pewna rzecz mi się tak chyba nie udała... -byłam wyraźnie zakłopotana, bo przecież chyba im nie powiem o moim głupim pomyśle?
-Ale wracając do twoich pytań... -powiedział Pivot widząc moje lekkie zakłopotanie. -Jesteś w mojej jaskini, bo kiedy sobie lewitowałem usłyszałem krzyk. Oczywiście użyłem mojej szybkości, żeby po ciebie przyjść i jak widać mi się udało.
-Dziękuje... Uratowałeś mnie... -i to był kolejny powód, aby podziwiać tego basiora, był to mój zbawca...

<Pivot?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz