Otworzyłem swoje czerwone oczy. Znajdowałem się gdzieś w kosmosie, na planecie, która miała kolor ciemnoszary, całkiem jak popiół. Rozjerzałem się dokoła. Nic, tylko nierówna powierzchnia planety na której leżałem. Wstałem powoli, ale zaraz się zachwiałem, bo przeszkadzał mi bardzo uciążliwy ból łba. Na przeciwko zobaczyłem inne ciało niebieskie. Coś mi ono przypominało... Jak to się...? Acha, Ziemia. Tak się zwie. W tym momencie zdziwiła mnie jedna rzecz. Nie pamiętałem nic, prócz mego imnienia, no i nazwy tej planety naprzeciwko. Ale jak się tu znalazłem? Nie wiem. Ruszyłem pokracznie do przodu. Z każdym krokiem czułem się odrobinę pewniej. Jednak szybko zacząłem odczuwać zmęczenie. Postanowiłem użyć skrzydeł, których obecność zauważyłem przed chwilą. Wzleciałem lekko do góry, odrywając łapy od podłoża. Wzleciałem trochę wyżej. Nagle, do głowy wpadł mi pomysł, który zdecydowałem się zrealizować. Rozłożyłem szeroko skrzydła i mocno nimi poruszyłem. Zacząłem się przemieszczać w stronę Ziemi. Jeszcze kilka razy odepchnąłem się skrzydłami od nicości, a potem przyłożyłem je do ciała, strając się mieć jak najbardziej opływowy kształt. Kiedy wkroczyłem w ziemską atmosferę, zrozumiałem swój błąd. Starałem się wychamować, ale już się nie dało. Wylądowałem, a raczej spadłem na trawę. Próbowałem nabrać powietrza, ale nie mogłem. Zacząłem się tarzać, jednocześnie próbując wzelcieć w powietrze. Nie traciłem nadzieji. Kątem oka ujrzałem jakąś waderę. Postwiłem uszy i się do niej doczołgałem. Byłem bardzo skrępowany, gdyż moja duma wielce przy tym cierpiała. Kiedy mnie zobaczyła, bez wahania użyła magii. Nie do końca wiem co zrobiła, ale pomogło. Gwałtownie nabrałem powietrza, ciesząc się uczuciem ulgi. Kiedy już wszystko się unormowało, popatrzyłem się na waderę. Miała białe jak śnieg futro, bardzo puszysty ogon i oczy w kolorze fiołków.
- Gdzie ja się znajduję? - Zapytałem trochę oszołomiony. Popatrzyła się na mnie lekko zaintrygowana.
- Na terenach watahy wilków i stada lisów. - Odparła spokojnie.
- Nie pozabijaliście się jeszcze? - Mruknąłem, niezbyt zaciekawiony tematem.
- Nie, my sobie pomagamy. - Odwróciłem się w jej stronę. ,,A to ciekawe...''- pomyślałem.
- Można dołączyć? - Wadera kiwnęła głową na tak.
- Zaprowadzę cię do Alfy, jeżeli chcesz.
- Mhm. - Mruknałem, po czym ruszyłem za waderą. Przeszliśmy przez ogromny las. Widać było, że wadera bardzo dobrze zna te tereny. Wprowadziła mnie do jaskini. Jej wzrok powędrował w prawą stronę, więc mój zrobił to samo. Siedział tam wilk. Mam wrażenie, że był ode mnie kilka centymetrów niższy.
- To jest... - Zaczęła, ale nie wiedziała jak się nazywam, więc przerwała.
- Rath. - Dodałem szybko.
- Chciałby dołączyć. - Sprawy potoczyły się dość szybko. W każdym razie zostałem przyjęty.
- Jak się zwiesz? - Spojrzałem się na wilczycę.
- Kasandra, ale wolałabym, żebyś mówił mi Kas. - Odwróciłem się od niej i otworzyłem portal. Chciałem jeszcze na chwilę uciec od wszystkich. - Czekaj, gdzie idziesz?
Wyraźnie była zaciekawiona.
- Chciałbym chwilę odpocząć... - Zerknąłem na portal, bo wiedziałem, że zaraz się zamknie. - Więc idę w zaciszne miejsce.
<Kas? Co zamierzasz zrobić? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz